morskie oko przemekzwiedza blog tatry tatry polskie tatry wysokie

Majówka 2018 – Zakopane #4 – Morskie Oko

Zapraszam na czwartą, ostatnią część wspomnień z majówki 2018. Tym razem wybrałem się do jednego z najbardziej obleganego miejsca w polskich Tatrach,po Rysach, Giewoncie czy kolejce na Kasprowy Wierch, czyli nad Morskie Oko.

W założeniu, miała to być lajtowa wycieczka do miejsca, w którym ostatni raz byłem chyba z piętnaście lat temu, podczas ferii zimowych. Oczywiście liczyłem się z tłumami na “najtrudniejszym” szlaku w Tatrach. I nie przeliczyłem się :).

Określenie “najtrudniejszy” to ironia, bowiem szlak w 99,9% prowadzi po drodze asfaltowej i tylko w miejscu największych serpentyn, idzie się “na skróty” lub jak kto woli “na przełaj”, przez las.

Szlak prowadzący z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka, jest jednym z najczęściej wybieranym szlakiem przez turystów w polskich Tatrach. W tzw. “sezonie wysokim”, szlakiem tym, podąża tysiące turystów.

Jak dojechać nad Morskie Oko?

Do Morskiego Oka nie da się dojechać. Dojechać możemy tylko do parkingu na Palenicy Białczańskiej i to na dwa sposoby. Własnym samochodem lub busem, które startują spod dworca w Zakopanem.

Ja do Palenicy Białczańskiej dojechałem busem i ten sposób Wam polecam, bowiem parking dla samochodów osobowych nie jest z gumy, a to jak pisałem we wstępie, jeden z najbardziej obleganych szlaków w sezonie wysokim. Może się zdarzyć, że zabraknie dla Was miejsca, a po co zarażać się na mandat, parkując w niedozwolonym miejscu?

Napisałem wyżej, że do Morskiego Oka nie można dojechać. Ktoś może powiedzieć, że to nieprawda, bo przecież są zaprzęgi konne. Tak są, ale nawet one nie podjeżdżają pod same schronisko nad stawem, a jedynie do Włosienicy, skąd trzeba samemu dojść nad Morskie Oko. Tak wiem, że to dla niektórych może być skandal, tak samo jak fakt, że na szczycie Rysów nie ma żadnego punktu gastronomicznego.

Najtrudniejszy (technicznie) szlak w Tatrach

Mamy tutaj kolejną ironię, bo jeśli dla kogoś ten szlak jest technicznie trudny, to może w ogóle nie powinien przyjeżdżać w góry, ewentualnie pozostać na “zdobywaniu” Krupówek.

Oceniając szlak pod kątem technicznym, to jeden z łatwiejszych szlaków w polskich Tatrach. Idziemy po drodze asfaltowej (co dla niektórych może być argumentem, aby pozwolić turystom dojeżdżać swoimi samochodami do samego schroniska), w dwóch bodajże miejscach, szlak skręca na leśne ścieżki i maszerować trzeba po kamieniach, które po deszczu mogą być śliskie, jak to kamienie i wtedy trzeba uważać.

Ruszamy z Palenicy Białczańskiej Morskie Oko
Ruszamy z Palenicy Białczańskiej

Ale ogólnie tak łatwo to do końca nie jest, bo idziemy w końcu cały czas pod górę i to kilka dobrych kilometrów. Zawsze można zminimalizować wysiłek i dojechać bryczką do Włosienicy, ale ja to tych osób się nie zaliczam, ale też nie oceniam tych, co jednak zdecydują się na ten krok, Wasza sprawa, Wasz wybór. A tym bardziej nie oceniam górali, bo w końcu, “każdy orze, jak może”. Osobiście wychodzę z założenia, że skoro przyjechałem pochodzić po górach, to CHODZĘ. I tyle w tym temacie.

Jeśli chodzi o walory estetyczne, to ten szlak, jak dla mnie jest nudny. Wiedzie praktycznie cały czas przez las, miejscami możemy podziwiać np. Turnię nad Dziadem, Turnię nad Szczotami, szczyty po słowackiej stronie Tatr, z masywem Gerlacha, czy im bliżej Morskiego Oka, Mięguszowieckie Szczyty.

Turnia nad Dziadem i Turnia pod Szczotami Morskie Oko
Turnia nad Dziadem i Turnia pod Szczotami

Wodogrzmoty Mickiewicza

Pierwszy postój zrobiłem sobie przy Wodogrzmotach Mickiewicza. Są to wodospady, składające się z trzech większych (Wyżni, Pośredni, Niżni Wodogrzmot) i kilku mniejszych kaskad wodnych.

Nazwa “Wodogrzmoty” wywodzi się od huku spadającej wody, szczególnie po ulewach. Pierwotnie nazwą ludową był “Grzmot”. W 1891 roku, Towarzystwo Tatrzańskie, nadało imię Adama Mickiewicza Wodogrzmotom, na pamiątkę sprowadzenia, rok wcześniej, prochów poety na Wawel. Mickiewicz nie miał nic wspólnego z górami, nigdy nawet tutaj nie był, więc w geście tym nie należy upatrywać jakiegokolwiek związku Wieszcza z Tatrami.

wodogrzmoty mickiewicza morskie oko
Wodogrzmoty Mickiewicza – dobrze widoczny jest tylko Pośredni Wodogrzmot (Wyżni, jest ledwo widoczny, zaś Niżni, w ogóle, ponieważ znajduje się pod mostem).

Z kamiennego mostu, który wybudowany został w 1900 roku, a w 1966 roku poszerzony, widać dobrze tylko Pośredni Wodogrzmot. Wyżni Wodogrzmot jest prawie niewidoczny, a Niżni znajduje się poniżej przeprawy i w ogóle go nie widać.

Niedaleko wodospadów, z drogą Balzera krzyżuje się szlak zielony, ze schroniska Roztoki do Doliny Pięciu Stawów.

Po kilku minutach ruszyłem w dalszą drogę. Pogoda, jak na razie, dopisywała, więc marsz, choć pod górę, nie był dla mnie zbytnio męczący. W nielicznych miejscach, gdzie las ustępował i odsłaniał widoki, stawałem i robiłem użytek z mojego aparatu.

Tatry po słowackiej stronie Morskie Oko
Tatry po słowackiej stronie
mięguszowieckie szczyty morskie oko
Zaśnieżone jeszcze Mięguszowieckie Szczyty – widok z drogi Balzera

Polana Włosienica

Po mniej więcej dwóch godzinach od startu z Palenicy Białczańskiej, zameldowałem się na Polanie Włosienica, skąd do Morskiego Oka jest już rzut beretem (ok. 1.8 km).

Włosienica, to niewielka polana, położona na wysokości ok. 1315 metrów n.p.m. Nazwa polany pochodzi od porastającej ją trawy, nazywanej prze górali włosienicą lub włósienicą.

W czasach nie tak bardzo odległych, bowiem do lat 80. XX wieku, znajdował się tutaj parking i pętla autobusowa. Wówczas, ów parking był dostępny dla każdego turysty, dzisiaj parkować mogą tu tylko pojazdy zaopatrujące bufet, który znajduje się na polanie oraz inne pojazdy, mające odpowiednią zgodę dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Na Włosienicy swoje kursy końcą zaprzęgi konne, skąd turyści muszą dojść o własnych siłach nad Morskiego Oko.

Przy dobrej pogodnie, a raczej dobrej widoczności, z Włosienicy, widać doskonale Mięguszowieckie Szczyty, których stoki opadają ku południowemu brzegowi stawu.

mięguszowieckie szczyty polana włosienica morskie oko
Mięguszowieckie Szczyty z Polany Włosienica

Morskie Oko

Nie spędziłem zbyt wiele czasu na polanie. Kilka fotek, łyk wody i ruszyłem w dalszą drogę. Jak pisałem wyżej, chcąc nie chcąc, odcinek od Włosienicy do Morskiego Oka, trzeba już pokonać pieszo, więc ludzi na szlaku zrobiło się zdecydowanie więcej niż do tej pory.

Wyruszając z polany, wszedłem ponownie w wysoki las, który po przejściu kilkuset metrów przecina nieporośnięty drzewami Żleb Żandarmerii.

Nazwa żlebu pochodzi od stojącego tu niegdyś posterunku żandarmerii, który już pierwszej zimy został zniesiony przez lawinę.

W sezonie zimowym jest to jeden z najbardziej lawinowych żlebów w polskich Tatrach. W zimie, szczególnie w okresy wolne od pracy, nad Morskie Oko suną tysiące turystów, więc jest to też jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w Tatrach.

Dochodząc już do schroniska, moje uszy uderzył potężny huk… rozmów turystów. Poczułem się jakbym z górskiego szlaku przeniósł się na jakiś bazar.

Wszedłem na chwilę do budynku Nowego Schroniska, a potem zszedłem nad brzeg stawu. Na dole tłumy, jak na plaży nad Bałtykiem i jeden wielki harmider. Uciekłem trochę na lewo, za mostek, pod którym Morskie Oko łączy się z Rybim Potokiem. Tam znalazłem namiastkę spokoju. Usiadłem na kamieniu i odpoczywałem.

Morskie Oko, to największe jezioro w Tatrach. Położone jest na wysokości 1395 m n.p.m. Jezioro jest pozostałością po lodowcu, który dawno temu zalegał na tym terenie. Woda w stawie ma kolor zielonkawy, a jej przezroczystość sięga 11-14 metrów.

Nazwa “Morskie Oko” to tłumaczenie z języka niemieckiego (Meeraugen – tak osadnicy ze Spiszu nazywali jeziora w Tatrach). Wcześniej górale używali nazwy “Biały Staw”, “Rybie Jezioro” lub “Rybi Staw”. Morskie Oko, to jedno z nielicznych tatrzańskich zbiorników, które w sposób naturalny jest zarybione.

Staw jest zasilany kilkoma potokami – dwoma stałymi: Czarnostawskim Potokiem oraz Mnichowym Potokiem, a także kilkoma okresowymi. Z jeziora, jak już wspomniałem, wypływa Rybi Potok, który w początkowym odcinku, rozlewa się na kilka Rybich Stawków: Małe Morskie Oko, Żabie Oko, Małe Żabie Oko.

Rybi Potok Morskie Oko
Rybi Potok

Morskie Oko można obejść dookoła lub też możemy pójść znad stawu w dalszą drogę, np. nad Czarny Staw pod Rysami i dalej na Rysy.

Siedząc nad brzegiem Morskiego Oka, miałem doskonały widok na Mięguszowieckie Szczyty, które są tutaj na wyciągnięcie ręki. Dlatego też nie próżnowałem i robiłem zdjęcia.

Mięguszowieckie Szczyty opis szczytów Morskie Oko
Mięguszowieckie Szczyty: 1. Mięguszowiecki Szczyt Czarny, Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem, 3. Mięguszowiecki Szczyt Pośredni, 4. Mięguszowiecka Przełęcz Wyżnia, 5. Mięguszowiecki Szczyt Wielki, 6. Hińczowa Przełęcz, 7. Cubryna, 8. Mnich

Około 10 metrów od tafli Morskiego Oka, stoi budynek schroniska górskiego PTTK i teraz napiszę kilka słów o nim.

Pierwszy budynek schroniska został wybudowany w 1827 roku. Niestety w 1865 roku, w wyniku pożaru obiekt doszczętnie spłonął. Dziewięć lat później, w 1874 roku, Towarzystwo Tatrzańskie rozpoczęło budowę nowego schroniska. Obiekt otwarto 3 sierpnia 1874 roku, a rok później, 16 września, nazwano je imieniem Stanisława Staszica. Był to niewielki, drewniany budynek, gdzie nocować mogło do 25 osób.

W kolejnych latach, schronisko było modernizowane i rozbudowywane, dzięki czemu podwojono liczbę miejsc noclegowych. W nocy z 1 na 2 października 1898 roku, wybuchł pożar, który strawił budynek. Po pożarze, schronisko przeniesiono do budynku wozowni, dzisiaj nazwanym Starym Schroniskiem, które nadal funkcjonuje, dzięki czemu jest najstarszym tego typu obiektem po polskiej stronie Tatr.

Obecne schronisko, które jest celem tysięcy turystów, wybudowano w 1908 roku i również służy do dnia dzisiejszego. W okresie międzywojennym, obiekt był rozbudowywany i modernizowany. W czasie okupacji, stacjonował tutaj oddział niemieckiej straży granicznej. Po wojnie, do dnia dzisiejszego, schronisko prowadzi rodzina Łapińskich.

Nowe Schronisko dysponuje 36 miejscami noclegowymi, zaś Stare Schronisko, może przyjąć 43 gości.

Tyle suchych faktów. Przyszedł moment, kiedy stwierdziłem, że starczy siedzenia i czas ruszać w dalszą drogę.

Pogoda w górach jest zmienna!

Wyruszając z Palenicy Białczańskiej, w planach miałem, póki co, dojście nad Morskie Oko, gdzie potem chciałem zastanowić się czy wracać, czy iść dalej.

Postanowiłem w końcu iść nad Czarny Staw pod Rysami, a wracając obejść Morskie Oko dookoła.

nowe schronisko morskie oko miedziany opalony wierch
Nowe Schronisko, górujące nad Morskim Okiem, w tle Miedziane i Opalony Wierch, których wierzchołki są zasnute chmurami
Opalony Wierch morskie oko
Opalony Wierch
mnich morskie oko tatry
Pogoda w górach jest bardzo zmienna, a zmiany mogą być dynamiczne. Na zdjęciu charakterystyczny Mnich (środek planu)

Ruszyłem więc w drogę. Nie byłem nawet w połowie, gdy zauważyłem, że pogoda zaczyna się zmieniać, w dodatku szybciej niż do tej pory. Wcześniej, gdy jeszcze siedziałem nad brzegiem Morskiego Oka, widziałem jak co i raz wierzchołki Mięguszowieckich Szczytów znikały wśród chmur. Jednak nie na długo. Teraz, od dłuższego czasu, wierzchołki nie były widoczne, a wiatr odczuwalnie przybrał na sile. Zbierało się na deszcz. Postanowiłem porzucić swoje plany i rozpocząłem powrotną wędrówkę do Palenicy Białczańskiej. Później, okazało się, że była to bardzo dobra decyzja.

morskie oko schronisko opalony wierch
Morskie Oko, schronisko i Opalony Wierch z innej perspektywy

Pokręciłem się jeszcze chwilę nieopodal Nowego Schroniska, ale gdy zaczął kropić deszcz, ruszyłem w drogę powrotną.
Gdy dochodziłem do Włosienicy, rozpadało się na dobre. Postanowiłem przeczekać największe opady pod wiatą pawilonu gastronomicznego. Po dłuższej chwili, deszcz przeszedł w mżawkę, więc mogłem kontynuować swój marsz w dół.

Deszcz nie dał zbyt długo o sobie zapomnieć, opady znowu przybrały na sile. Zmieniłem więc polar na kurtkę przeciwdeszczową, elektronikę zabezpieczyłem przed wilgocią, po czym schowałem ją do plecaka, na niego założyłem pokrowiec. Tak zabezpieczony, mogłem iść dalej. Deszcz padał raz mniejszy, raz większy, w pewnym momencie spadł nawet mały grad.

Zaczęło grzmieć. Odgłosy grzmotów, a potem strzelanie piorunów, potęgowane przez górskie echo, sprawiały wrażenie, jakby chmura burzowa była tuż nade mną.

Asfaltowa nawierzchnia drogi, zmieniła się w mały, rwący potok. Szedłem dziarsko dalej, nie zważając zbytnio na padający deszcz, choć nie mogę tego powiedzieć o ludziach których mijałem. Oczywiście byli tacy, którzy byli, podobnie jak ja, przygotowani na taką ewentualność. Byli, niestety w większości i tacy, którzy w ogóle nie byli przygotowani na deszcz, nie wspominając już o burzy. Cienkie t-shirty, krótkie spodenki i buty w stylu japonek na nogach. Niektórzy z dziećmi w wózkach. Ci bardziej myślący skorzystali z usług zaprzęgów konnych i zjeżdżali w dól.

Mimo że momentami nieźle padało, to gdy mijałem Wodogrzmoty Mickiewicza byłem względnie suchy. Wszystko, może oprócz kurtki, zdało egzamin nieprzemakalności. Szczególnie byłem zadowolony z butów, które oprócz padającego deszczu, musiały wytrzymać jeszcze niedające się ominąć niekiedy, sporych rozmiarów, kałuże.

Kiedy dochodziłem do Waksmundzkiego Potoku, deszcz na moment przestał padać, a wszędzie unosiły się obłoki pary. W pewnym momencie, tuż przy drodze, zauważyłem parę jeleni, które nic nie robiły sobie z aury oraz przechodzących ludzi i spokojnie szukały pożywienia. Miałem już wyciągnąć aparat z plecaka, gdy deszcz znowu o sobie przypomniał. Zadowoliłem się więc zdjęciem z telefonu i ruszyłem dalej.

jelenie jeleń morskie oko
Jelenie
jelenie jeleń morskie oko
Jelenie
krajobraz tatry burza morskie oko
Krajobraz po burzy (połamane drzewa leżały już wcześniej)

Doszedłem w końcu do parkingu. Złapałem pierwszy lepszy bus i wróciłem do Zakopanego, a potem do siebie, do pokoju.

Szkoda, że pogoda pokrzyżowała moje plany, choć i tak uważam ten dzień za udany. Była to ostatnia dłuższa wycieczka, podczas majówkowego pobytu w Tatrach. Co prawda, następnego dnia wybrałem się pochodzić po mieście i byłem nawet na Gubałówce, ale nie robiłem tam nic, co by było warte opisania na blogu. Niżej tylko kilka fotek oraz mapa z opisywanego przejścia nad Morskie Oko.

Wielka Krokiew
Wielka Krokiew
giewont zachód słońca
Giewont w świetle zachodzącego słońca

Chciałbym, w nadchodzącym 2019 roku, wrócić w Tatry, mam już jakieś pierwsze szkice tras, które chciałbym zrealizować, ale jak to wszystko będzie, czas pokaże, bo też w planach mam inne podróże.

Raczej na pewno nie wrócę w Tatry, podczas przyszłorocznej majówki, ani innego długiego weekendu, bowiem chciałbym uniknąć tłumów na szlakach.

Muszę przyznać, że jestem zadowolony z tego wyjazdu. W końcu, będąc w górach, mogłem chodzić po szlakach. Pogoda zbytnio nie krzyżowała mi planów. Załapałem “górskiego bakcyla” i już nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu w góry, choć nie muszą to być koniecznie Tatry.

Niżej obiecana mapa szklaku. Do zobaczenia w kolejnym poście, który ukaże się już w Sylwestra.

Trasa: Palenica Białczańska – Palenica Białczańska | mapa-turystyczna.pl

0 0 głosy/ów
Oceń ten post
Subskrybuj komentarze
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym myślisz? Skomentuj!x