Majówka 2018 – Zakopane #1 – dojazd

Był któryś z ponurych, pochmurnych styczniowych dni, zaraz po Nowym Roku. Próbowałem zabić chandrę wywołaną paskudną pogodą i zacząłem planować sobie pierwsze półrocze, nowego, 2018 roku.

Kiedy doszedłem w kalendarzu do maja, a więc i do majówki, w pierwszej kolejności, chciałem pojechać znowu w Dolinę Biebrzy. Doszedłem jednak do wniosku, że znowu będę narzekał na niedostatki w sprzęcie optycznym, więc dałem sobie spokój z tą lokalizacją na bliżej nieokreślony czas.

Wtedy też pomyślałem o górach, a konkretnie o Tatrach i Zakopanem, jako bazie noclegowej. Wybrałem sobie termin (30 kwietnia – 6 maja), wybrałem sobie nocleg, opłaciłem zaliczkę i zacząłem sobie organizować środek transportu, bo lubię mieć wszystko wcześniej zaplanowane i przygotowane (oczywiście w miarę możliwości). Nie mając samochodu, oczywistym wyborem dla mnie był pociąg. Wszedłem więc na stronę PKP Intercity i tu zaczęły się schody.

Przeglądając rozkład w styczniu, nie wyszukiwało mi połączeń z Warszawy do Zakopanego, bowiem na początek marca, planowana była korekta rozkładu jazdy. Z resztą w styczniu i tak bym nie kupił biletu, bowiem można to zrobić najwcześniej 30 dni przed planowaną podróżą. W tamtym momencie chodziło mi jedynie o poznanie godziny odjazdu i przyjazdu. Napotykając powyższą przeszkodę, odłożyłem sprawę do mniej więcej połowy marca.

W marcu zonk. Nadal nie wyszukiwało mi połączeń kolejowych ze stolicy do “Zakopca”. Wtedy poznałem chociaż powód: remont torów w Krakowie, obrębie dworca Kraków Główny oraz wstrzymanie ruchu kolejowego na odcinku Kraków – Zakopane z powodu rozbudowy “Zakopianki” (chyba). Stało się dla mnie jasne, że tak łatwo nie dostanę w góry. Czyżby tegoroczna majówka miała okazać się wielkim niewypałem?

Nie mogąc dostać się bezpośrednio w Tatry pociągiem, wybrałem następujący wariant dojazdu i powrotu. Koleją miałem dostać się do Krakowa, a potem autokarem dojechać do Zakopanego.

Przyszedł w końcu dzień wyjazdu. Wstałem koło 3 rano, szybka kawa i śniadanie, zabrałem dzień wcześniej spakowany plecak i ruszyłem na stację kolejową, aby dojechać do Warszawy. Niestety, moja majówka rozpoczęła się tak, jak wyglądało większość zeszłorocznych wyjazdów, czyli od deszczu, ba nawet od burzy. Jednak, gdy wysiadałem z pociągu podmiejskiego na stacji Warszawa Wschodnia, na szczęście już nie padało.

Kilkanaście minut oczekiwania i siedziałem już w pociągu do Krakowa. Po mniej więcej pięciu godzinach podróży (dwie godziny pociąg jechał do Radomia!) byłem już w stolicy Małopolski, na stacji Kraków Płaszów (w związku z remontem na stacji Kraków Główny, większość pociągów jeździło lub jeszcze jeździ objazdem i kończy bieg na wspomnianej stacji).

W pociągu relacji Warszawa Wschodnia - Kraków Płaszów majówka majowka zakopane
W pociągu relacji Warszawa Wschodnia – Kraków Płaszów

Tramwajem linii nr 3 dojechałem do centrum Krakowa, potem spacerek na dworzec autobusowy i godzina czekania na autokar firmy Szwagropol, którym miałem dojechać do Zakopanego. Podróż wspomnianym autobusem miała trwać 2 godziny z hakiem, ale trwała ponad trzy godziny, z uwagi na duży ruch i miejscowe korki na “Zakopiance”.

Po prawie 12 godzinach podróży, w końcu stanąłem u podnóża Tatr. W Centrum Informacji Turystycznej kupiłem jeszcze 7-dniowy bilet na komunikacją miejską i udałem się w końcu w stronę pensjonatu, w którym miałem zarezerwowany pokój.

Po rozliczeniu się z właścicielami, rozpakowaniu plecaka, pojechałem na zakupy, na kilka pierwszych dni, tym bardziej, że następnego dnia było Święto Pracy, więc zdecydowana większość sklepów była zamknięta. Po powrocie do pokoju, udałem się na zasłużony odpoczynek, bo przede mną były 5 dni szlajania się górskich szlakach.

Tak właśnie rozpoczęła się moja, tegoroczna majówka. Już niedługo relacja z drugiego dnia majówki 2018. Będzie przede wszystkim więcej zdjęć.

0 0 głosy/ów
Oceń ten post
Subskrybuj komentarze
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym myślisz? Skomentuj!x