PrzemekZwiedza.PL https://przemekzwiedza.pl Blog podróżniczy Wed, 31 Jan 2024 12:43:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://przemekzwiedza.pl/wp-content/uploads/2020/12/cropped-pzfavn-1-32x32.png PrzemekZwiedza.PL https://przemekzwiedza.pl 32 32 Zimowe Łazienki Królewskie https://przemekzwiedza.pl/zimowe-lazienki-krolewskie/ https://przemekzwiedza.pl/zimowe-lazienki-krolewskie/#respond Wed, 31 Jan 2024 12:43:33 +0000 https://przemekzwiedza.pl/?p=4666 Dawno nie spacerowałem po parku w Łazienkach Królewskich. Jeśli dobrze pamiętam, to ostatni raz byłem tam w 2019 roku. Dlaczego nagle postanowiłem odwiedzić Łazienki Królewskie? Naszła mnie ochota na fotografię przyrodniczą. Konkretnie na zdjęcia ptaków. Liczyłem także na zdjęcia wiewiórki na tle śniegu.

[...]

Czytaj więcej from Zimowe Łazienki Królewskie

]]>
Dawno nie spacerowałem po parku w Łazienkach Królewskich. Jeśli dobrze pamiętam, to ostatni raz byłem tam w 2019 roku. Dlaczego nagle postanowiłem odwiedzić Łazienki Królewskie? Naszła mnie ochota na fotografię przyrodniczą. Konkretnie na zdjęcia ptaków. Liczyłem także na zdjęcia wiewiórki na tle śniegu.

Mało ostatnio fotografuję. Pisząc “ostatnio”, mam na myśli cały poprzedni rok. Niby były jakieś przebłyski w postaci prób makrofotografii podczas ubiegłej wiosny i wieczorny foto spacer po Nowym Dworze Mazowieckim w lipcu (więcej o tym spacerze, możecie przeczytać tutaj). A poza tym, to większość wolnego czasu w zeszłym roku spędziłem w siodełku rowerowym.

W tym roku postanowiłem to trochę zmienić. Wynikiem czego jest między innymi wycieczka do Łazienek.

Łazienki Królewskie – dobre miejsce do fotografii ptaków dla początkujących

Łazienki Królewskie, tak, jak zresztą każdy większy park, są idealnym miejscem do fotografii ptaków dla osób, które zaczynają swoją przygodę z tą dziedziną fotografii, miały dłuższą przerwę lub po prostu wykorzystują każdą, nadarzającą się okazję, by podejrzeć świat skrzydlatych stworzeń. Osobiście pojechałem tam, żeby na nowo rozpalić w sobie pasję do fotografii przyrodniczej. 

pałac na wyspie zimowe łazienki królewskie przemekzwiedza.pl
Zimowe Łazienki Królewskie – Pałac na Wyspie

W parkach takich jak Łazienki Królewskie, ptaki i ogólnie zwierzęta, są przyzwyczajone do człowieka i są mniej płochliwe. A zima, szczególnie tak śnieżna jak przez większość tegorocznego stycznia, to też dobry czas do fotografowania ptaków, które korzystają w tym okresie z karmników. Nie chcesz chodzić za ptakami? Nic prostszego. Ustawiasz się nieopodal karmnika i strzelasz.

Sikory, gawrony i gang gołębi miejskich

Do Warszawy wybrałem się w sobotę. Koło godziny jedenastej byłem już na miejscu. Pogoda akurat taka średnia do fotografowania. Szaro i buro, jak to przeważnie w styczniu na Mazowszu. Dobrze, że leżał jeszcze wtedy śnieg, co trochę rozjaśniało tę ponurą aurę. 

Na teren Parku wszedłem, tak, jak zawsze, czyli od ulicy Belwederskiej, bramą sąsiadującą z Belwederem. Początkowo żałowałem, że nie przyjechałem wcześniej, bo spodziewałem się, że bliżej południa w Łazienkach będzie już sporo osób, ale miło się zaskoczyłem. Kilkoro biegaczy i spacerowiczów. Pierwsze kroki skierowałem ku ogrodzeniu przy Agrykoli, bo tam jest sporo krzewów i liczyłem na sikory, a te nie kazały mi długo na siebie czekać. 

bogatka sikora sikorka zimowe łazienki królewskie przemekzwiedza.pl
Bogatka

Mniej więcej w tamtym rejonie znajduje się kilka karmników dla ptaków i przy jednym z nich mogłem podglądać między innymi modraszki, bogatki, kowalika, gawrony czy wszędobylskie gołębie miejskie. Nawet dzięcioł średni się trafił, chociaż akurat on i kowalik wyszły mi średnio ostrzy.

wrona siwa zimowe łazienki królewskie przemekzwiedza.pl
Wrona siwa

Po kilku chwilach poszedłem dalej. Przeszedłem przez most z pomnikiem Jana III Sobieskiego na drugą stronę Stawu Północnego. Tam zrobiłem kilka zdjęć Pałacu na Wyspie. Między innymi to, które ilustruje poniższy post. Poszedłem dalej ku południowym krańcom Łazienek Królewskich. Po drodze robiłem zdjęcia gawronom, wronom siwym i wypatrywałem wiewiórek. Jedną udało się zaobserwować niedaleko Stajni Kubickiego, kiedy ciekawska, zaglądała do dziupli w drzewie. 

wiewiórka zimowe łazienki królewskie przemekzwiedza.pl
Ciekawska wiewiórka

Mniej więcej w tym miejscu, “gang” gołębi miejskich próbował dokonać na mnie rozboju, niestety musiały się obejść się smakiem, bowiem nie miałem nic przy sobie, co mogłem z czystym sumieniem dać ptakom.

Mandarynki i krzyżówki

Szedłem dalej i rozglądałem się za kowalikami i pełzaczami, bo już nie raz, nie dwa, mniej więcej w tym rejonie Parku miewałem okazje do obserwacji tych gatunków ptaków. Niestety, tej soboty musiałem obejść się smakiem. Kolejnego kowalika zaobserwowałem dopiero w okolicach Nowej Oranżerii, ale ponownie zdjęcia średnio mi wyszły, więc nie mam się zbytnio czym pochwalić.

zimowe łazienki królewskie nowa oranżeria przemekzwiedza.pl
Zimowe Łazienki Królewskie – Nowa Oranżeria

Następnie skręciłem w kierunku Świątyni Egipskiej, gdzie miałem nadzieję spotkać kaczki: krzyżówki i mandarynki bez nadmiernej liczby osób, próbujących dokarmiać ptaki. Nie żebym miał z tym problem. Jeśli robisz to z głową, czytaj nie dokarmiasz ptaków g*wnem, to rób to dalej. Ja po prostu, kiedy jestem w terenie mniej lub bardziej cywilizowanym cenię sobie ciszę i samotność. Wtedy najlepiej odpoczywam i czyszczę głowę. Wracając do kaczek. Nie zawiodły mnie i tłumnie oblegały skrawek nie zamarzniętego cieku wodnego pod Świątynią Egipską. 

samiec kaczka krzyżówka zimowe łazienki królewskie przemekzwiedza.pl
Samiec kaczki krzyżówki
kaczka mandarynka kaczki zimowe łazienki królewskie warszawa przemekzwiedz.pl
Kaczki mandarynki – trzech samców i samica

Po chwili wróciłem w okolice Nowej Oranżerii w poszukiwaniu wiewiórek. Spacerując po Parku nie robiłem wyłącznie zdjęć zwierzętom. Chociaż miałem ze sobą tylko obiektyw Tamron 70-300, to tam, gdzie minimalna ogniskowa była za duża, posiłkowałem się aparatem ze smartfona, którym, w mojej ocenie, można zrobić całkiem przyzwoite zdjęcia.

Wiewiórka

Na wspomnianą wyżej wiewiórkę natknąłem się w Ogrodzie Geometrycznym, kiedy w towarzystwie gawrona rozgrzebywała śnieg, w poszukiwaniu pożywienia. Kiedy odkryła moją obecność zrobiła się bardzo żywa i co i raz próbowała podchodzić do mnie, z nadzieją na jakiś smakowity kąsek. Niestety tak, jak w przypadku gołębi miejskich musiałem ją rozczarować. Strzeliłem kilka kadrów, z których jestem średnio zadowolony, szczególnie jeśli chodzi o kadrowanie. 

wiewiórka zimowe łazienki królewskie przemekzwiedza.pl
Wiewiórka
wiewiórka zimowe łazienki królewskie przemekzwiedza.pl
Wiewiórka

Gdybym szukam na siłę powodu, aby wrócić w najbliższym czasie do Łazienek Królewskich, oto jeden: poprawić te kadry, z których nie jestem całkowicie lub częściowo zadowolony. Problem jest jeden. Nie muszę szukać na siłę powodów, żeby tam wracać. Niech tylko przestanie lać i wiać powyżej 20 kilometrów na godzinę, to z chęcią jeszcze nie raz wybiorę się “na ptaki” do Łazienek. Z resztą nie tylko, z myślą o fotografowaniu zwierząt muszę się tam wybrać. Bo tak naprawdę, to nigdy nie zwiedzałem obiektów Muzeum Łazienek Królewskich. Może w cieplejszych miesiącach będzie ku temu okazja.

belweder zimowe łazienki królewskie przemekzwiedza.pl
Belweder – widok z poziomu Łazienek Królewskich

Odchodząc od wiewiórki spędziłem jeszcze trochę czasu na spacerowaniu. W okolicy Pałacu na Wyspie spotkałem między innymi pawie indyjskie, te “normalne”, kolorowe oraz jednego białego osobnika. Swoją wędrówkę po parku zakończyłem przy bramie naprzeciwko pomnika Fryderyka Chopina. 

biały paw indyjski zimowe łazienki królewskie przemekzwiedza.pl
Biały paw indyjski

Łazienki Królewskie, po raz kolejny nie zawiodły mnie, jeśli chodzi o fotografię przyrodniczą. Tak, jak pisałem wyżej, nie jestem zadowolony ze wszystkich zdjęć, więc z pewnością postaram się tam wrócić w najbliższej przyszłości. Ale żeby nie kończyć tak pesymistycznie, to mam dwa ulubione zdjęcia, które możecie zobaczyć na końcu tego tekstu. Zdjęcia gawrona i bogatki.

Na zupełny koniec autopromocja.

Jeśli podobają się Wam moje zdjęcia, to serdecznie zapraszam do obserwacji mnie na Instagramie. Mam tam dwa konta. Konto PrzemekZwiedza – to fotografia krajobrazowa oraz podróżnicza. Konto PrzemekWildLife to szeroko rozumiana fotografia przyrodnicza: zdjęcia zwierząt, owadów i roślin. 

Jeszcze raz zapraszam do pozostawienia po sobie śladu na moich profilach, na Instagramie i do zobaczenia w kolejnym wpisie.

Zdjęcie gawrona

gawron rook zimowe łazienki królewskie przemekzwiedza.pl
Gawron

Zdjęcie bogatki

bogatka sikora sikorka zimowe łazienki królewskie przemekzwiedza.pl
Bogatka
]]>
https://przemekzwiedza.pl/zimowe-lazienki-krolewskie/feed/ 0
Nowy Dwór Mazowiecki – wieczorny fotospacer po mieście https://przemekzwiedza.pl/nowy-dwor-mazowiecki-wieczorny-fotospacer/ https://przemekzwiedza.pl/nowy-dwor-mazowiecki-wieczorny-fotospacer/#respond Sat, 29 Jul 2023 07:00:00 +0000 https://przemekzwiedza.pl/?p=4638 Nowy Dwór Mazowiecki to miasto, w którym mieszkam. Często spaceruję po nim. Niedawno postanowiłem sobie przypomnieć jak to jest, kiedy fotografujesz wczesnym wieczorem. Ostatni raz, po zachodzie słońca fotografowałem chyba w Krakowie. Możesz o tym przeczytać tutaj.

[...]

Czytaj więcej from Nowy Dwór Mazowiecki – wieczorny fotospacer po mieście

]]>
Nowy Dwór Mazowiecki to miasto, w którym mieszkam. Często spaceruję po nim. Niedawno postanowiłem sobie przypomnieć jak to jest, kiedy fotografujesz wczesnym wieczorem. Ostatni raz, po zachodzie słońca fotografowałem chyba w Krakowie. Możesz o tym przeczytać tutaj.

A okazji ku fotografii wieczornej czy nocnej ostatnio mam sporo, bo nienawidzę upałów. Muszę mieć w DNA jakieś geny ludzi z północy Europy, bo gdy termometr pokazuje ponad 25 stopni Celsjusza, jestem nie do życia. Dlatego na rower lub spacer z aparatem fotograficznym wychodzę koło godziny 18.

Nowy Dwór Mazowiecki – miasto w widłach dwóch rzek

Nowy Dwór Mazowiecki leży w widłach dwóch rzek. Narwi, która na wysokości Twierdzy Modlin wpada do Wisły. Niedaleko jest jeszcze trzecia rzeka – Wkra, która wpada do Narwi na terenie gminy Pomiechówek. Więc jak są rzeki, to są i mosty. W okolicy są trzy: jeden na Narwi, dwa na Wiśle. Tego dnia wybrałem most im. Pancera, czyli ten, który rzucony jest nad Narwią.

Nowy Dwór Mazowiecki - wieczorny fotospacer po mieście
Nowy Dwór Mazowiecki – ulica Warszawska, widok na budujący się budynek “Warszawska Sky”

Najpierw poszedłem na most im. Pancera, gdzie chciałem sfotografować Narew w centrum Nowego Dworu Mazowieckiego w tle. Jednak brak statywu i zbliżający się zmierzch, spowodował, że z 15 zdjęć, które zrobiłem na moście, może ze 3 są ostre. Niby autofokus w moim D3100 działa na ogół przyzwoicie, ale jak się potem okazało, przełączenie się na ostrzenie manualne, trzeba było wdrożyć już od samego początku. No cóż, nie popełnia błędów tylko ten co nic nie robi.

Nowy Dwór Mazowiecki - wieczorny fotospacer po mieście
Widok z mostu im. Pancera na Twierdzę Modlin – najlepiej widoczna Wieża Biała górująca nad Narwią
Nowy Dwór Mazowiecki - wieczorny fotospacer po mieście
Powrót do domu… most im. Pancera na Narwi
Nowy Dwór Mazowiecki - wieczorny fotospacer po mieście
Kolejny rok, kiedy Narew ma niski stan.

Pociągi widmo 🙂

Wracając z mostu nad Narwią słyszałem i widziałem, że co chwila przejeżdżają pociągi, a że wiadukt kolejowy jest niedaleko, to postanowiłem się tam przejść. W głowie miałem pomysł na zdjęcia torowiska i pociągu, który przez długi czas naświetlania będzie rozmazany, a z jego przednich i tylnych świateł powstaną smugi.

Niestety plan spalił na panewce, bowiem póki byłem w ruchu, to pociągi jeździły raz w jedną, raz w drugą stronę. Kiedy doszedłem na miejsce… pusto. Przerwa w ruchu kolejowym, a dopiero co przejechało po sobie chyba ze 4 składy. Po 10 minutach oczekiwania, a nuż coś przejedzie, postanowiłem wracać. W sumie to i dobrze, bo pewnie by i tak zdjęcia nie wyszły, bo nie chciało mi się targać statywu ze sobą. Tylko gdzieś w środku mnie, mała cząstka wkurzała się, kiedy słyszałem przejeżdżające pociągi.

Fotografia po zmroku – nie masz statywu? Kombinuj!

Zacząłem wracać ku centrum miasta. Swój spacer chciałem skończyć w parku Wybickiego, gdzie znajduje się podświetlana fontanna, która miała być kolejnym królikiem doświadczalnym w mojej fotograficznej edukacji.

Nowy Dwór Mazowiecki - wieczorny fotospacer po mieście
Nie masz statywu? To kombinuj.

Zanim do niej doszedłem postanowiłem poświęcić chwilę uwagi budynkowi kościoła pw. św. Michała Archanioła, który od dłuższego czasu chciałem sfotografować wieczorem bądź w nocy. Ściemniało się coraz bardziej, więc za statyw posłużyła mi najpierw ławka w parku, potem kostka brukowa i mój DIY uchwyt na nadgarstek, który podłożyłem pod obiektyw, aby osiągnąć odpowiednią pozycję aparatu.

Nowy Dwór Mazowiecki - wieczorny fotospacer po mieście
Wykorzystałem ławkę jako statyw.

Kiedy znudziło mi się kucanie, postanowiłem w końcu podejść do tej fontanny. O ile ze zdjęć kościoła jestem w miarę zadowolony, to ze zdjęć fontanny z podświetleniem LED już nie do końca. Przy najbliższej okazji muszę tam wrócić, by ponowić próbę.

Spacer oceniam jako interesujący. Przez około 5km marszu odkryłem na nowo fotografowanie wieczorem i nocą. W planach mam jeszcze nie jeden spacer po Nowym Dworze Mazowieckim. Tylko następnym razem wezmę ze sobą statyw.

Na koniec, zapraszam Cię na mojego Instagrama, gdzie publikuję więcej zdjęć.

]]>
https://przemekzwiedza.pl/nowy-dwor-mazowiecki-wieczorny-fotospacer/feed/ 0
Twierdza Modlin – rowerem wzdłuż dwóch rzek https://przemekzwiedza.pl/twierdza-modlin-rowerem-wzdluz-dwoch-rzek/ https://przemekzwiedza.pl/twierdza-modlin-rowerem-wzdluz-dwoch-rzek/#respond Mon, 09 Sep 2019 14:58:58 +0000 https://przemekzwiedza.pl/?p=3573 Wracam do dłuższej przerwie. Przyznam się, że złapałem lenia i choć jakieś tam podróże odbyłem w tym roku, to w ogóle nie miałem ochoty na obróbkę zdjęć, a tym bardziej na pisanie. Pora to zmienić, bo jest o czym. Na dobry początek pierwszy dzień majówki i Twierdza Modlin.

[...]

Czytaj więcej from Twierdza Modlin – rowerem wzdłuż dwóch rzek

]]>
Wracam do dłuższej przerwie. Przyznam się, że złapałem lenia i choć jakieś tam podróże odbyłem w tym roku, to w ogóle nie miałem ochoty na obróbkę zdjęć, a tym bardziej na pisanie. Pora to zmienić, bo jest o czym. Na dobry początek pierwszy dzień majówki i Twierdza Modlin.

Na tegoroczną majówkę nie miałem specjalnego planu. Cały jej przebieg wymyśliłem zaraz po świętach wielkanocnych. Plan na dni 3-5 maja miałem, a na pierwsze dwa dni majówki, jakoś nie specjalnie. Dlatego postanowiłem pojeździć w końcu na rowerze. Cel pierwszej przejażdżki rowerowej w tym roku to Twierdza Modlin, gdzie spędziłem kilkanaście lat swojego życia.

Plan wycieczki zakładał trasę: Twierdza Modlin – wzdłuż brzegów Narwi i Wisły, Zakroczym – wzdłuż brzegu Wisły, Gałachy i powrót do Twierdzy Modlin, przetestowanie nowej ścieżki rowerowej i powrót do domu. Szczegółową mapkę znajdziecie niżej.

W Twierdzy Modlin nie było mnie ładnych, kilka lat. Teraz chciałem sprawdzić jak zmienił się brzeg Narwi i Wisły, czy zostało coś zrobione (kiedyś były ponoć plany promenady – ale chyba tylko na planach się skończyło).

Twierdza Modlin – powrót na stare śmiecie

W kierunku twierdzy ruszyłem ścieżką rowerową wzdłuż ulicy Modlińskiej, dalej przeprawiłem się przez most na Narwi, a chwilę potem byłem już w obrębie historycznej warowni.

Swoją drogą, na tegoroczne lato, zaplanowany został remont Mostu Pancera (nazwa mostu jest upamiętnieniem polskiego inżyniera por. Feliksa Pancera, który m.in. kierował pracami nad drewnianym mostem zwodzonym na Narwi, między Twierdzą Modlin a Wyspą Szwedzką) i szkoda, że pomyślano o budowie kładki rowerowej przez Narew, tym bardziej, że w niedalekiej gminie Czosnów oddano niedawno do użytku nowe ścieżki rowerowe, a byłoby to super połączeniem Twierdzy Modlin z Puszczą Kampinoską.

Na skrzyżowaniu ulic Chłodnej i Obwodowej, skręciłem w prawo i zjechałem w dół, ku Narwi, która za kilkaset metrów wpada do Wisły. Byłem jakoś tak zaoferowany powrotem na stare śmiecie, że w ogóle zignorowałem mijane zabytki po drodze (Bramę Ostrołęcką, pomnik upamiętniający pierwszy port rzeczny II Rzeczpospolitej, Wieżę Białą czy nieczynną elektrownię).

prochownia twierdza modlin rowerem wzdłuż dwóch rzek
Prochownia tuż za skrętem w kierunku rzeki (zdjęcie archiwalne)
Brama Ostrołęcka twierdza modlin rowerem wzdłuż dwóch rzek
Brama Ostrołęcka (zdjęcie archiwalne)
pomnik pierwszego portu rzecznego II RP twierdza modlin rowerem wzdłuż dwóch rzek
Pomnik upamiętniający pierwszy port rzeczny II RP (zdjęcie archiwalne)

Zatrzymałem się dopiero na twz. „Rycerzu”, czyli na dachu Kaponiery Maciszewskiego. Z tego miejsca jest bardzo ładny widok na miejsce, w którym Narew wpada do Wisły oraz na ruiny zabytkowego spichlerza zbożowego, który jest położony na Wyspie Szwedzkiej. Za plecami, na wysokim wale stoi najdłuższy budynek murowany w Europie (drugi na świecie), cytadela mierząca 2250 metrów!

twierdza modlin spichlerz
Spichlerz na Wyspie Szwedzkiej
Brama Napoleona twierdza modlin rowerem wzdłuż dwóch rzek
Brama Napoleona w ciągu cytadeli

Twierdza Modlin zarys historii

W tym miejscu jestem zmuszony wtrącić zarys historii Twierdzy Modlin. Zarys, bo ta szczegółowa, zabrałaby Wam za wiele czasu na czytanie.  Postaram się to zrobić w telegraficznym skrócie. Pierwszym, który docenił strategiczne walory tego regionu był polski król Władysław Jagiełło, który wyznaczył tutaj miejsce koncentracji swoich wojsk przed bitwą pod Grunwaldem.

Następnie Szwedzi, podczas Potopu, ufortyfikowali miejsce, w którym obecnie możemy podziwiać ruiny spichlerza zbożowego (dlatego to miejsce nazywa się Wyspą lub Kępą Szwedzką). Twierdzę Modlin rozpoczął budować Napoleon Bonaparte, a rozbudowali Rosjanie, dzięki którym możemy zwiedzać twierdzę, taką jaką jest obecnie.

Modlin był ważnym punktem polskiej obrony, we wrześniu 1939 roku. Walki trwały od 11 do 29 września 1939 roku. Modlin bronił się dzień dłużej niż Warszawa. Po wojnie znaczenie militarne Modlina osłabło i z czasem wojsko wyprowadziło się, a zabytki fortyfikacji pozostawiono same sobie. Z biegiem czasu zaczęły popadać w ruinę, a liczna ich część została ograbiona przez złomiarzy, dla których nie były problem nawet wielkie, masywne drzwi pancerne.

Dopiero niedawno, dzięki prywatnemu właścicielowi zaczęło się coś dziać w Twierdzy Modlin. Na koniec zarysu historycznego uwaga dla turystów.

Chaszcze jak były, tak są nadal

Po dłuższej chwili spędzonej na kaponierze, ruszyłem w dalszą drogę. Po lewej stronie minąłem Bramę Napoleona i zjechałem w dół, by za chwilę skręcić w prawo. Z przykrością muszę stwierdzić, że o ile teren do Kaponiery Meciszewskiego jest jako tako zadbany, to im dalej w kierunku mostu na Wiśle, tym jest gorzej.

W zasadzie nic się nie zmieniło od momentu, kiedy szedłem tędy kilka dobrych lat temu. Chaszcze i krzaki jak rosły, tak rosną nadal i zasłaniają widok na cytadelę, a potem mur Carnota z jednej oraz Wisłę z drugiej strony.

twierdza modlin rowerem wzdłuż dwóch rzek
Ścieżka wśród chaszczy. Myślałem, że ten teren będzie oczyszczony.

Po drodze minąłem dawny elewator, budynek zbudowany na planie litery J. Oprócz funkcji rozładunku zboża dla pobliskiego młyna, budynek pełnił również funkcję wieży artyleryjskiej.

Zbudowany został w ok. 1900 roku. Z poziomu wysokiego brzegu Wisły jest on niestety mało widoczny, z powodu zarastania przez chaszcze. Zatrzymałem się na chwilę, by zrobić zdjęcie i ruszyłem dalej.

Elewator twierdza modlin rowerem wzdłuż dwóch rzek
Elewator widok z dołu

Przez kolejne metry nie warto się zatrzymywać, bo i tak nic nie zobaczymy, chyba że chcemy być honorowymi dawcami krwi dla komarów ?.

Następnym wartym uwagi przystankiem jest początek (lub koniec – zależy, z której strony spojrzeć) Korony Utrackiej. W tym miejscu kończy się mur Carnota, który okala Twierdzę Modlin. Warto się tutaj zatrzymać na chwilę z uwagi na cegły w murze, bowiem niegdyś każda cegielnia podpisywała swoje wyroby. Dzięki temu możemy rozpoznać, w której cegielni zostały wykonane cegły, użyte do budowy Twierdzy Modlin (m.in. Mochty, Parowa, Stanisławów).

Cegły z nazwą cegielni twierdza modlin rowerem wzdłuż dwóch rzek
Cegła z napisem MOCHTY – to nazwa cegielni, w której wytworzono tę cegłę

Niedaleko znajduje się także wodowskaz i dobre miejsce na odpoczynek nad wodą, tylko trzeba zejść z dość stromych schodów. W czasach, gdy mieszkałem w Twierdzy Modlin, często bywałem w tym miejscu w trakcie wycieczek pieszych i rowerowych. Tak było i tym razem. Chwilę posiedziałem nad Wisłą i ruszyłem w dalszą drogę.

twierdza modlin rowerem wzdłuż dwóch rzek
Prawie przy wodowskazie

Przejechałem pod Mostem im. Obrońców Modlina i skierowałem rower pod dość męczące wzniesienie, które niegdyś, za małolata, było dla mnie nie lada wyzwaniem rowerowym ?. Teraz podjechałem pod nie bez problemu i skierowałem rower z powrotem, w kierunku Twierdzy Modlin.

Minąłem ogródki działkowe i skręciłem w prawo, mając po lewej ręce Cmentarz Forteczny, na którym kilka lat temu wznowiono pochówki. Mieszkając w obrębie twierdzy, często przychodziłem tutaj, teraz jednak popedałowałem przed siebie. Być może będzie jeszcze czas w tym roku, aby odwiedzić to miejsce i tym samym trochę je Wam przybliżyć.

Minowszy zabytkowe mury obronne, przeciąłem ulicę Bema przejazdem rowerowym i dalej jechałem DDR wzdłuż ulicy Chrzanowskiego, która następnie przechodzi w ulicę Ledóchowskiego. Po chwili opuściłem teren twierdzy i byłem znowu na moście narwianym. Stąd już miałem blisko do domu.

Mapka wycieczki

Zobacz trasę w Traseo

Na koniec mapka wycieczki. Odległość nie jest może imponująca, ale jak na rozruch po dłuższej przerwie może być. Mimo że nie mieszkam w Twierdzy Modlin już kilka lat, to nie ciągnie mnie w tamte rejony.

Jeśli czas pozwoli, to wrócę tam w tym roku na bardziej objazdową wycieczkę i pokażę Wam znane i mniej znane zabytki tego miejsca, które odegrało ważna rolę w historii naszego kraju. Jeśli nie dam rady w tym roku, to w przyszłym z pewnością tam zawitam.

Chcesz więcej rowerowych wpisów? Kliknij tutaj!

]]>
https://przemekzwiedza.pl/twierdza-modlin-rowerem-wzdluz-dwoch-rzek/feed/ 0
Historia jednego zdjęcia – pierwszy zachód słońca w 2019 roku https://przemekzwiedza.pl/pierwszy-zachod-slonca-2019/ https://przemekzwiedza.pl/pierwszy-zachod-slonca-2019/#respond Wed, 01 May 2019 08:59:50 +0000 https://przemekzwiedza.pl/?p=3564 Znowu zachód słońca. Dla jednych temat może wydawać się nudny, dla drugich, w tym również dla mnie, dobrego nigdy za wiele.

[...]

Czytaj więcej from Historia jednego zdjęcia – pierwszy zachód słońca w 2019 roku

]]>
Znowu zachód słońca. Dla jednych temat może wydawać się nudny, dla drugich, w tym również dla mnie, dobrego nigdy za wiele.

Wczoraj po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, wziąłem aparat z półki i wyszedłem się przejść. Najpierw w ciągu dnia, aby spenetrować stare kąty, potem pod wieczór, aby być może uchwycić zachód słońca nad Narwią.

Wcześniej znalazłem sobie miejscówkę, choć jak potem stwierdziłem nie była ona idealna, bowiem słońce jest tutaj widoczne jest jeszcze za wysoko i niebo nie ma odpowiedniego koloru, przynajmniej takiego, który najbardziej lubię, czyli mocno pomarańczowe, przechodzące w odcienie czerwieni.

Pierwszy zachód słońca w 2019 roku
Pierwszy zachód słońca w 2019 roku

Na przyszłość muszę poszukać innego miejsca, ale takiego, aby nie powtarzać tych samych kadrów, bo wtedy zaczyna być nudno. Tak samo jak unikam fotografowania non stop tych samych gatunków zwierząt.

Słońce dość szybko schowało się za linię drzew, na drugim brzegu Narwi, a ja postanowiłem się przejść na starą miejscówkę, by zobaczyć czy w ogóle jest do niej dostęp, ponieważ w zeszłym roku najpierw poziom wody odciął mnie od niej, a potem wyższe ode mnie pokrzywy.

Dostęp był i żałuję, że tak późno tam przyszedłem, bo najpierw straciłem szansę na fotkę lisa, a potem bobra, który płynął w górę rzeki. Choć z drugiej strony, nie mam pewności, gdybym był tam wcześniej, spotkałbym się z tymi ssakami. Pozostaje przyjść tam o wcześniejszej porze i być może dopisze mi szczęście.

 

]]>
https://przemekzwiedza.pl/pierwszy-zachod-slonca-2019/feed/ 0
Odznaki PTTK – sposób na majówkę i nie tylko cz.1 https://przemekzwiedza.pl/odznaki-pttk-sposob-na-majowke-i-nie-tylko/ https://przemekzwiedza.pl/odznaki-pttk-sposob-na-majowke-i-nie-tylko/#respond Mon, 29 Apr 2019 09:56:55 +0000 https://przemekzwiedza.pl/?p=3539 Za moment rozpocznie się tegoroczna majówka. Jest to doskonały czas, aby poznać nasz kraj. A mamy co zwiedzać. Zamki i warownie, parki krajobrazowe i narodowe, muzea oraz wiele innych interesujących miejsc. Dobrym rozwiązaniem jest połączenie zwiedzania z zbieraniem punktów do danej odznaki PTTK, czyli Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego.

[...]

Czytaj więcej from Odznaki PTTK – sposób na majówkę i nie tylko cz.1

]]>
Za moment rozpocznie się tegoroczna majówka. Jest to doskonały czas, aby poznać nasz kraj. A mamy co zwiedzać. Zamki i warownie, parki krajobrazowe i narodowe, muzea oraz wiele innych interesujących miejsc. Dobrym rozwiązaniem jest połączenie zwiedzania z zbieraniem punktów do danej odznaki PTTK, czyli Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego.

Kiedyś pisałem o odznakach dla rowerzystów (co z resztą jest dalej aktualne i jeśli wybierzesz rower jako sposób na majówkę, również możesz starać się o daną odznakę – sprawdź posty: Odznaki PTTK dla rowerzystów cz. 1 i Odznaki PTTK dla rowerzystów cz. 2).

Prezentowane odznaki PTTK to tylko kilka moich propozycji, do których mam książeczki i w tym roku będę rozpoczynał zbieranie punktów. Odznak jest więcej i być może, w przyszłości pojawią się kolejne posty.

W części pierwszej pochylę się nad Odznaką Turystyki Pieszej i Odznaką Krajoznawczą.

Na początek kilka pytań, które nie zostaną bez odpowiedzi ?.

Odznaki PTTK książeczki
Książeczki do odznak PTTK

Czy trzeba być członkiem PTTK, aby móc ubiegać się o którąś z odznak?

Odpowiedź na powyższe pytanie, brzmi: NIE. Nie trzeba być członkiem Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, aby móc ubiegać się o odznaki.

Czy odznakę może zdobyć dziecko?

Może, dolna granica wieku to na ogół 6-10 lat, ale zawsze warto sprawdzić w regulaminie danej odznaki, o którą chcemy się ubiegać. Ogólnie, moim zdaniem odznaki PTTK to super pomysł, żeby zachęcić dziecko do jakiekolwiek aktywności, tym bardziej, że obecnie dzieci już nie tak chętnie spędzają wolny czas aktywnie, jak chociażby w czasach, kiedy byłem małolatem.

Co muszę zrobić, żeby uzyskać odznakę?

Po pierwsze – kup odpowiednią książeczkę dla danej odznaki. Możesz zrobić to w sklepie PTTK, pod tym linkiem.

Po drugie – uzbieraj punkty, wypełniaj na bieżąco książeczkę i zbieraj potwierdzenia (patrz regulamin danej odznaki)

Po trzecie – złóż książeczkę do weryfikacji (gdzie to zrobić również będzie w regulaminie nadaj odznaki) oraz opłać odznakę (odznaki są płatne).

Po czwarte – czekaj na weryfikację oraz odznakę.

Odznaka Turystyki Pieszej PTTK

Książeczka do Odznaki Turystyki Pieszej PTTK
Książeczka do Odznaki Turystyki Pieszej PTTK

Pierwszą odznaką, jaką opiszę jest Odznaka Turystyki Pieszej PTTK. Jak czytamy w regulaminie, OTP można zdobywać tylko na terenie naszego kraju (są takie, żeby je zdobyć, musimy wyjechać poza granice Polski). Ubiegać się o nią może każdy, kto ukończył 6 rok życia. Wyjątkiem jest OTP „Siedmiomilowe buty”, skierowana do dzieci, które nie ukończyły 10 lat włącznie. W regulaminie nie ma nic o dolnej granicy wieku, więc zakładam, że mogą ją zdobyć dzieci młodsze od 6-latków.

Cały regulamin OTP i OTP „Siedmiomilowe buty” dostępny jest tutaj. LINK

Odznakę Turystyki Pieszej możemy zdobywać w sześciu kategoriach oraz dodatkowo w kilku stopniach:

  • „Siedmiomilowe Buty” – stopnie: srebrny i złoty (tylko dla dzieci do 10 roku życia), punkty kolejno: 30 (limit dzienny 8 km), 50 (limit dzienny 12 km)
  • Popularna OTP – bez stopni – żeby ją uzyskać potrzebujemy 60 pkt.
  • Mała OTP – stopnie: brązowy, srebrny i złoty, punkty kolejno: 100, 250, 500
  • Duża OTP – stopnie: srebrny i złoty
  • OTP „Za Wytrwałość w Turystyce Pieszej” – stopnie: I, II i III
  • OTP „Dla Najwytrwalszych” – stopnie: I, II i III

OTP zdobywa się wykonując wycieczki piesze (1 km równa się 1 punktowi) po terenach nizinnych oraz wymienionych w regulaminie terenach wyżynnych kraju – m.in.: Góry Świętokrzyskie, Góry Stołowe czy Masyw Ślęży.

Powtórzenie trasy lub przejście jej ponownie, ale w kierunku odwrotnym od pierwszego nie zalicza się do punktacji. Tak samo jak zwiedzanie miejsca zamieszkania. Ogólnie polecam przeczytać załącznik nr 1 do regulaminu OTP, gdzie wszystko jest napisane, co zwiedzać i za ile punktów.

W książeczce zapisujemy przebyte wycieczki oraz staramy się potwierdzać daną wyprawę czy to zdjęciem, czy pieczątką z miejsca w którym byliśmy. Aby poprawnie prowadzić „rejestr wycieczki”, ponownie odsyłam do zapisów regulaminu odznaki.

Odznaka Krajoznawcza PTTK

Książeczka do Odznaki Krajoznawczej PTTK
Książeczka do Odznaki Krajoznawczej PTTK

Kolejną odznakę Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego zdobywa się odwiedzając regiony krajoznawcze Polski. Możemy tutaj zwiedzać muzea, kościoły czy parki narodowe.

OK ma dwa rodzaje: regionalny (ROK, czyli Regionalna Odznaka Krajoznawcza) oraz ogólnopolski (OKP –  Odznaka Krajoznawcza Polski). ROK ma dwa stopnie (brązowy i srebrny), zaś OKP aż cztery (brązowy, srebrny, złoty i złoty z szafirem).

Odznakę zdobywa się w kolejności rodzajów i stopni, czyli oznacza to, że musimy zdobyć najpierw wersję regionalną. Minimalny wiek turysty to 7 lat. Nie ma tutaj żadnych ograniczeń czasowych, jak w przypadku niektórych odznak, np. musimy dany stopień uzyskać w rok lub w dwa lata.

Podobnie jak w przypadku OTP należy prowadzić rejestr i w miarę możliwości potwierdzać nasze wycieczki pieczątkami lub zdjęciami z miejsc, w których byliśmy.

Odsyłam wszystkich chętnych do regulaminu, z którym należy się zapoznać, żeby potem nie było żadnych nieporozumień na etapie weryfikacji. Link dostępny jest tutaj.

Na dzisiaj tyle. W kolejnym poście Odznaka Turysta Przyrodnik, Mazowiecka Odznaka Krajoznawcza oraz Warszawska Odznaka Krajoznawcza.

Zdjęcie główne pochodzi z PixaBay.

]]>
https://przemekzwiedza.pl/odznaki-pttk-sposob-na-majowke-i-nie-tylko/feed/ 0
[RECENZJA] Akumulator EN-EL14 od Newell https://przemekzwiedza.pl/newell-en-el14-recenzja/ https://przemekzwiedza.pl/newell-en-el14-recenzja/#comments Mon, 21 Jan 2019 10:00:02 +0000 https://przemekzwiedza.pl/?p=3518 Jakiś czas temu, na Facebooku, odezwał się do mnie mój imiennik, Przemek, przedstawiciel firmy Newell. Firma ta specjalizuje się w produkcji akumulatorów, ładowarek, gripów do wielu marek aparatów fotograficznych i kamer sportowych.

[...]

Czytaj więcej from [RECENZJA] Akumulator EN-EL14 od Newell

]]>
Jakiś czas temu, na Facebooku, odezwał się do mnie mój imiennik, Przemek, przedstawiciel firmy Newell. Firma ta specjalizuje się w produkcji akumulatorów, ładowarek, gripów do wielu marek aparatów fotograficznych i kamer sportowych.

Zostałem poproszony o przetestowanie, a potem zrecenzjonowanie akumulatorów EN-EL14, do niektórych lustrzanek Nikon z serii D3XXX i D5XXX. Zbiegło się to w czasie, kiedy zastanawiałem się nad zakupem dodatkowych akumulatorów do swojego Nikona D3100 i bardzo interesowałem produktem firmy Newell. Oczywiście przystałem na propozycję testów i zostało mi czekać na kuriera z akumulatorami. Piszę w liczbie mnogiej, bowiem do testów miałem otrzymać dwie sztuki EN-EL14.

W tej recenzji nie będzie żadnych benchmarków czy innych czysto technicznych testów, bowiem nie znam się na przeprowadzaniu takich testów ani nie mam potrzebnego sprzętu do tego. Dlatego też recenzja ta będzie zapisem wrażeń z kilku miesięcy użytkowania akumulatorów EN-EL14 od firmy Newell.

EN-EL14 od Newell – pierwsze wrażenie

Po kilku dniach od rozmowy, kurier dostarczył mi wspomniane dwie sztuki akumulatorów do mojego Nikona D3100.

Akumulatory Newell EN-EL14
Akumulatory Newell EN-EL14

Akumulatory były porządnie zapakowane w większe pudełko, wypełnione folią bąbelkową, a w środku znajdowały się dwa opakowania akumulatorów. Na pierwszy rzut oka akumulator od Newell niczym się nie różnił od oryginalnego EN-EL14 Nikona, więc załadowałem kolejno każdy do aparatu. Tutaj niespodzianki żadnej nie było, aparat włączył się normalnie, potem normalnie pracował, na każdym z otrzymanych do testów egzemplarzy zamienników oryginalnego akumulatora EN-EL14.

Newell EN-EL14 – dane techniczne

Akumulatory EN-EL14 firmy Newell posiadają ogniwa litowo-jonowe, dzięki czemu można je wielokrotnie ładować i rozładowywać, a także doładowywać, bowiem nie posiadają „efektu pamięci”.

Pojemność akumulatorów to 1150 mAh (oryginalny EN-EL14 od Nikona ma pojemność 1030 mAh, przynajmniej mój egzemplarz), zaś napięcie wynosi 7,4 V (identycznie jak oryginalny akumulator).

Akumulatory Newell EN-EL14
Akumulatory Newell EN-EL14

Akumulatory Nikon i Newell waża podobnie (ok. 47 gramów) oraz co powinno być oczywiste mają takie same rozmiary.

Producent zamienników deklaruje 100% zgodność z oryginalnym akumulatorem systemowym i tak jest w rzeczywistości, bowiem przez cały okres użytkowania, nie zauważyłem żadnych niepokojących symptomów.

Akumulator Newell EN-EL14 i Nikon EN-EL14
Newell EN-EL14 i Nikon EN-EL14

Newell vs. Nikon – czy zamiennik dorównuje oryginałowi?

Po ponad 6-miesięcznym użytkowaniu zamienników , muszę przyznać, że wg mnie (każdy może mieć inne zdanie), akumulatory od Newell niczym nie ustępują oryginalnemu akumulatorowi Nikona, a wręcz go prześcigają, jeśli chodzi o czas pracy i ilość zdjęć, które można zrobić na jednym cyklu ładowania, ale to powinno dać do myślenia, gdy czytamy specyfikacje obu akumulatorów. Jak wspominałem wyżej, produkt Newell ma większą pojemność.

Otrzymane egzemplarze testowałem w każdych warunkach (oprócz deszczu). Fotografowałem w upale, robiłem zdjęcia w nocy, z długim czasem naświetlania (np. podczas Pyromagic 2018) czy też podczas ujemnych temperatur.  Robiłem zarówno pojedyncze zdjęcia, jak również „strzelałem seriami”,  podczas fotografowania dzikich zwierząt. Ilość zdjęć, jakie możemy zrobić na jednym cyklu ładowania jest porównywalna z akumulatorem Nikona.

Zastępcze akumulatory EN-EL14, można oczywiście ładować w systemowej ładowarce Nikona. Czas ładowania jest porównywalny z oryginałem. Swoje egzemplarze ładowałem już wielokrotnie i nic niepokojącego się nie działo, nie dzieje i pewnie nic się dziać nie będzie. Jeśli się to zmieni, to zaktualizuję recenzję.

Akumulator Newell EN-EL14
Akumulator Newell EN-EL14 można ładować w oryginalnej ładowarce Nikon MH-24

Podsumowanie

Tak, jak pisałem na wstępie nie jest to techniczna recenzja, a raczej recenzja początkującego w fotografii, pisana z myślą dla tych, którzy zastanawiają się nad zakupem produktu firmy Newell, by mieć więcej niż jeden egzemplarz akumulatora w kieszeni i dłużej cieszyć się fotografowaniem.

Zamienniki testowałem długo, cały czas ich używam, nawet częściej niż oryginalnego akumulatora systemowego. Będąc w 2017 roku w Krakowie, przeklinałem sam siebie, że nie mam zapasowej energii do swojego aparatu, teraz mam 3 akumulatory, dzięki którym długa nocna sesja mi niestraszna.

Czy polecam akumulatory EN-EL14 od firmy Newell? Tak i to bardzo gorąco. Jestem z nich bardzo zadowolony. Jeśli szukacie dodatkowej energii dla swojego sprzętu, bądź oryginalny akumulator kończy swój żywot, to śmiało możecie postawić na firmę Newell. Z resztą, moja pozytywna opinia, o tego typu produktach firmy Newell, nie jest odosobniona, wystarczy poczytać opinie na różnych stronach internetowych.

Dziękuję firmie Newell za możliwość przetestowania ich produktów. Jeśli kiedykolwiek będę potrzebować dodatkowych akumulatorów, z pewnością postawię na sprawdzoną markę.

Na koniec, jeśli chcecie kupić sobie dodatkowy akumulator lub stary, wymienić na nowy, możecie zrobić to tutaj:

]]>
https://przemekzwiedza.pl/newell-en-el14-recenzja/feed/ 2
Historia jednego zdjęcia – Międzyzdroje https://przemekzwiedza.pl/hjz-miedzyzdroje/ https://przemekzwiedza.pl/hjz-miedzyzdroje/#respond Thu, 10 Jan 2019 09:00:05 +0000 https://przemekzwiedza.pl/?p=3445 Po skończonej imprezie Pyromagic 2018 (piszę o niej tutaj), prosto ze Szczecina pojechałem do Międzyzdrojów. Nie wybrałem się tam bynajmniej po to, żeby leżeć plackiem na plaży, bo tego nienawidzę. Nienawidzę się opalać, więc bierne leżenie cały dzień na plaży nie jest dla mnie.

[...]

Czytaj więcej from Historia jednego zdjęcia – Międzyzdroje

]]>
Po skończonej imprezie Pyromagic 2018 (piszę o niej tutaj), prosto ze Szczecina pojechałem do Międzyzdrojów. Nie wybrałem się tam bynajmniej po to, żeby leżeć plackiem na plaży, bo tego nienawidzę. Nienawidzę się opalać, więc bierne leżenie cały dzień na plaży nie jest dla mnie.

Wybrałem Międzyzdroje z myślą o fotografowaniu wschodów i zachodów słońca. Miałem także nadzieję na uchwycenie aparatem spadających meteorytów z roju Perseidów.

Niestety, to co sobie zaplanowałem, nie udało się mi zrealizować.

międzyzdroje
Kiedy tylko wchodziłem na plażę z myślą o fotografii, niebo zasłaniały chmury

Pierwszego wieczoru, niebo zachmurzone, więc z fotografowania zachodu słońca, a tym bardziej Perseidów nici. Następnego poranka, Międzyzdroje przywitały mnie taką samą sytuacją. W ciągu dnia była idealna pogoda, ciepło, słoneczko miło grzało, niebo było wolne od chmur. Nadszedł wieczór – znowu rozczarowanie, chmury jak na złość przysłoniły niebo.

Jedynym plusem, tego krótkiego pobytu nad Bałtykiem było to, że odpocząłem, a i zatoki, na które w minionym roku narzekałem nazbyt często, przestały dawać o sobie znać.

Historia jednego zdjęcia, to nowa seria postów, w których będę zamieszczał jedną fotografię i opisywać będę historię jej powstania.

]]>
https://przemekzwiedza.pl/hjz-miedzyzdroje/feed/ 0
Pyromagic 2018 – czyli Sylwester w sierpniu https://przemekzwiedza.pl/pyromagic2018/ https://przemekzwiedza.pl/pyromagic2018/#respond Mon, 31 Dec 2018 14:10:53 +0000 https://przemekzwiedza.pl/?p=3367 Odkąd wróciłem w maju z Tatr, nigdzie nie wyjeżdżałem. Poważna awaria komputera i natłok spraw zawodowych, sprawiły, że dopiero w sierpniu ruszyłem się z domu.

[...]

Czytaj więcej from Pyromagic 2018 – czyli Sylwester w sierpniu

]]>
Odkąd wróciłem w maju z Tatr, nigdzie nie wyjeżdżałem. Poważna awaria komputera i natłok spraw zawodowych, sprawiły, że dopiero w sierpniu ruszyłem się z domu.

Tym razem postanowiłem odwiedzić stolicę Województwa Zachodniopomorskiego, czyli Szczecin. Pojechałem tam, ponieważ co roku, w sierpniu, organizowane są Międzynarodowe Pokazy Pirotechniczne “Pyromagic”. Choć nigdy nie przyszło mi nawet do głowy, żeby wydać choćby złotówkę na jakąkolwiek petardę, to pokazy sztucznych ogni, lubię oglądać, o ile są przygotowane przez profesjonalistów. W przypadku Pyromagic tak właśnie jest.

Pyromagic 2018
Pyromagic 2018

Nie był to mój debiut na Pyromagic. Pierwszy raz uczestniczyłem w festiwalu w 2016 roku.

Pyromagic 2018

Tegoroczna, już jedenasta edycja festiwalu, odbyła się w dniach 10 i 11 sierpnia. Do Szczecina przyjechałem pociągiem. Odebrałem klucze do pokoju wynajętego na ten czas i udałem się pod adres, gdzie miałem nocować.

Wybierając nocleg, jak zwykle kierowałem się stosunkiem jakości do ceny, ale w tym przypadku dużą rolę odgrywała lokalizacja noclegu. Szukałem czegoś, jak najbliżej Wałów Chrobrego, które podczas Pyromagic, stanowią główną arenę akcji. Stąd jest najlepszy widok na, wystrzeliwane z przeciwległego brzegu Odry, fajerwerki. Sztuka wyboru noclegu udała się mi wybornie. Do Wałów Chrobrego miałem może dwie minuty spacerkiem.

Pyromagic to nie tylko wieczorne pokazy sztucznych ogni. Oprócz głównego punktu programu, na mieszkańców Szczecina i licznie przybywających w tym czasie do miasta turystów, czekało wiele imprez towarzyszących, jak na przykład regaty Polonez Cup Race 2018 czy zawody strażaków z całego świata – Firefighter Combat Challange 2018.

Pyromagic 2018
Pyromagic 2018

Osobiście nie interesowały mnie te imprezy, tak samo jak zwiedzanie miasta. Może to przez kolejne w tym roku zapalenie zatok lub wyczerpanie pracą zawodową, a okres między powrotem z Tatr, a wyjazdem do Szczecina był naprawdę bardzo intensywny.

Skupiałem się na imprezie głównej, czyli pokazach fajerwerków. W tym roku, rywalizowały ze sobą trzy ekipy z: Anglii, Rumunii i Filipin. Każdego dnia, odbywały się po dwa pokazy. Decyzją widzów, którzy głosowali za pomocą SMSów, jak i decyzją jury, imprezę wygrała ekipa z Anglii. Drugie miejsce przypadło Filipińczykom, zaś Rumuni, musieli zadowolić się najniższym miejscem na “pudle”. “Truskawką na torcie” był pokaz gospodarzy imprezy, czyli firmy Surex z Bielska-Białej (tej samej, która przygotowała pokaz fajerwerków w Warszawie, z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę).

Pyromagic 2019 – czy to ostatni festiwal?

W przyszłym roku, w dniach 9 i 10 sierpnia 2019, zaplanowana jest kolejna edycja imprezy.

Istnieje ryzyko, że ostatnia, bowiem chodzą słuchy, że rezygnując z fajerwerków podczas Sylwestra w Szczecinie, powinno się również zrezygnować z Pyromagic. Nie mnie oceniać czy to dobry pomysł, czy też nie. Uważam tylko, że jeśli zabraknie Pyromagic, Szczecin może dużo stracić ekonomicznie, bo co roku, specjalnie na festiwal sztucznych ogni, przyjeżdżają do miasta rzesze turystów z całego kraju i pewnie nie tylko.

Pyromagic 2018
Pyromagic 2018

Moim skromnym zdaniem, włodarze stolicy Województwa Zachodniopomorskiego, muszą znaleźć złoty środek między ochroną ptaków i innych zwierząt przed hukiem wystrzałów, a z zyskami miasta z tej imprezy.

Być może fajerwerki zostaną zastąpione, modnymi ostatnimi czasy, pokazami laserowymi. Jeśli byłyby to pokazy dorównywające poziomem, rozmachem do Pyromagic, to uważam, że wersja “eco” tej imprezy mogłaby mieć duże szanse powodzenia.

Niżej znajdują się dwie galerie zdjęć z tegorocznego Pyromagic w Szczecinie.

GALERIA – Pyromagic 2018 – dzień pierwszy

Galeria – Pyromagic 2018 – dzień drugi

]]>
https://przemekzwiedza.pl/pyromagic2018/feed/ 0
Majówka 2018 – Zakopane #4 – Morskie Oko https://przemekzwiedza.pl/morskie-oko/ https://przemekzwiedza.pl/morskie-oko/#respond Fri, 28 Dec 2018 12:52:13 +0000 https://przemekzwiedza.pl/?p=3308 Zapraszam na czwartą, ostatnią część wspomnień z majówki 2018. Tym razem wybrałem się do jednego z najbardziej obleganego miejsca w polskich Tatrach,po Rysach, Giewoncie czy kolejce na Kasprowy Wierch, czyli nad Morskie Oko.

[...]

Czytaj więcej from Majówka 2018 – Zakopane #4 – Morskie Oko

]]>
Zapraszam na czwartą, ostatnią część wspomnień z majówki 2018. Tym razem wybrałem się do jednego z najbardziej obleganego miejsca w polskich Tatrach,po Rysach, Giewoncie czy kolejce na Kasprowy Wierch, czyli nad Morskie Oko.

W założeniu, miała to być lajtowa wycieczka do miejsca, w którym ostatni raz byłem chyba z piętnaście lat temu, podczas ferii zimowych. Oczywiście liczyłem się z tłumami na “najtrudniejszym” szlaku w Tatrach. I nie przeliczyłem się :).

Określenie “najtrudniejszy” to ironia, bowiem szlak w 99,9% prowadzi po drodze asfaltowej i tylko w miejscu największych serpentyn, idzie się “na skróty” lub jak kto woli “na przełaj”, przez las.

Szlak prowadzący z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka, jest jednym z najczęściej wybieranym szlakiem przez turystów w polskich Tatrach. W tzw. “sezonie wysokim”, szlakiem tym, podąża tysiące turystów.

Jak dojechać nad Morskie Oko?

Do Morskiego Oka nie da się dojechać. Dojechać możemy tylko do parkingu na Palenicy Białczańskiej i to na dwa sposoby. Własnym samochodem lub busem, które startują spod dworca w Zakopanem.

Ja do Palenicy Białczańskiej dojechałem busem i ten sposób Wam polecam, bowiem parking dla samochodów osobowych nie jest z gumy, a to jak pisałem we wstępie, jeden z najbardziej obleganych szlaków w sezonie wysokim. Może się zdarzyć, że zabraknie dla Was miejsca, a po co zarażać się na mandat, parkując w niedozwolonym miejscu?

Napisałem wyżej, że do Morskiego Oka nie można dojechać. Ktoś może powiedzieć, że to nieprawda, bo przecież są zaprzęgi konne. Tak są, ale nawet one nie podjeżdżają pod same schronisko nad stawem, a jedynie do Włosienicy, skąd trzeba samemu dojść nad Morskie Oko. Tak wiem, że to dla niektórych może być skandal, tak samo jak fakt, że na szczycie Rysów nie ma żadnego punktu gastronomicznego.

Najtrudniejszy (technicznie) szlak w Tatrach

Mamy tutaj kolejną ironię, bo jeśli dla kogoś ten szlak jest technicznie trudny, to może w ogóle nie powinien przyjeżdżać w góry, ewentualnie pozostać na “zdobywaniu” Krupówek.

Oceniając szlak pod kątem technicznym, to jeden z łatwiejszych szlaków w polskich Tatrach. Idziemy po drodze asfaltowej (co dla niektórych może być argumentem, aby pozwolić turystom dojeżdżać swoimi samochodami do samego schroniska), w dwóch bodajże miejscach, szlak skręca na leśne ścieżki i maszerować trzeba po kamieniach, które po deszczu mogą być śliskie, jak to kamienie i wtedy trzeba uważać.

Ruszamy z Palenicy Białczańskiej Morskie Oko
Ruszamy z Palenicy Białczańskiej

Ale ogólnie tak łatwo to do końca nie jest, bo idziemy w końcu cały czas pod górę i to kilka dobrych kilometrów. Zawsze można zminimalizować wysiłek i dojechać bryczką do Włosienicy, ale ja to tych osób się nie zaliczam, ale też nie oceniam tych, co jednak zdecydują się na ten krok, Wasza sprawa, Wasz wybór. A tym bardziej nie oceniam górali, bo w końcu, “każdy orze, jak może”. Osobiście wychodzę z założenia, że skoro przyjechałem pochodzić po górach, to CHODZĘ. I tyle w tym temacie.

Jeśli chodzi o walory estetyczne, to ten szlak, jak dla mnie jest nudny. Wiedzie praktycznie cały czas przez las, miejscami możemy podziwiać np. Turnię nad Dziadem, Turnię nad Szczotami, szczyty po słowackiej stronie Tatr, z masywem Gerlacha, czy im bliżej Morskiego Oka, Mięguszowieckie Szczyty.

Turnia nad Dziadem i Turnia pod Szczotami Morskie Oko
Turnia nad Dziadem i Turnia pod Szczotami

Wodogrzmoty Mickiewicza

Pierwszy postój zrobiłem sobie przy Wodogrzmotach Mickiewicza. Są to wodospady, składające się z trzech większych (Wyżni, Pośredni, Niżni Wodogrzmot) i kilku mniejszych kaskad wodnych.

Nazwa “Wodogrzmoty” wywodzi się od huku spadającej wody, szczególnie po ulewach. Pierwotnie nazwą ludową był “Grzmot”. W 1891 roku, Towarzystwo Tatrzańskie, nadało imię Adama Mickiewicza Wodogrzmotom, na pamiątkę sprowadzenia, rok wcześniej, prochów poety na Wawel. Mickiewicz nie miał nic wspólnego z górami, nigdy nawet tutaj nie był, więc w geście tym nie należy upatrywać jakiegokolwiek związku Wieszcza z Tatrami.

wodogrzmoty mickiewicza morskie oko
Wodogrzmoty Mickiewicza – dobrze widoczny jest tylko Pośredni Wodogrzmot (Wyżni, jest ledwo widoczny, zaś Niżni, w ogóle, ponieważ znajduje się pod mostem).

Z kamiennego mostu, który wybudowany został w 1900 roku, a w 1966 roku poszerzony, widać dobrze tylko Pośredni Wodogrzmot. Wyżni Wodogrzmot jest prawie niewidoczny, a Niżni znajduje się poniżej przeprawy i w ogóle go nie widać.

Niedaleko wodospadów, z drogą Balzera krzyżuje się szlak zielony, ze schroniska Roztoki do Doliny Pięciu Stawów.

Po kilku minutach ruszyłem w dalszą drogę. Pogoda, jak na razie, dopisywała, więc marsz, choć pod górę, nie był dla mnie zbytnio męczący. W nielicznych miejscach, gdzie las ustępował i odsłaniał widoki, stawałem i robiłem użytek z mojego aparatu.

Tatry po słowackiej stronie Morskie Oko
Tatry po słowackiej stronie
mięguszowieckie szczyty morskie oko
Zaśnieżone jeszcze Mięguszowieckie Szczyty – widok z drogi Balzera

Polana Włosienica

Po mniej więcej dwóch godzinach od startu z Palenicy Białczańskiej, zameldowałem się na Polanie Włosienica, skąd do Morskiego Oka jest już rzut beretem (ok. 1.8 km).

Włosienica, to niewielka polana, położona na wysokości ok. 1315 metrów n.p.m. Nazwa polany pochodzi od porastającej ją trawy, nazywanej prze górali włosienicą lub włósienicą.

W czasach nie tak bardzo odległych, bowiem do lat 80. XX wieku, znajdował się tutaj parking i pętla autobusowa. Wówczas, ów parking był dostępny dla każdego turysty, dzisiaj parkować mogą tu tylko pojazdy zaopatrujące bufet, który znajduje się na polanie oraz inne pojazdy, mające odpowiednią zgodę dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Na Włosienicy swoje kursy końcą zaprzęgi konne, skąd turyści muszą dojść o własnych siłach nad Morskiego Oko.

Przy dobrej pogodnie, a raczej dobrej widoczności, z Włosienicy, widać doskonale Mięguszowieckie Szczyty, których stoki opadają ku południowemu brzegowi stawu.

mięguszowieckie szczyty polana włosienica morskie oko
Mięguszowieckie Szczyty z Polany Włosienica

Morskie Oko

Nie spędziłem zbyt wiele czasu na polanie. Kilka fotek, łyk wody i ruszyłem w dalszą drogę. Jak pisałem wyżej, chcąc nie chcąc, odcinek od Włosienicy do Morskiego Oka, trzeba już pokonać pieszo, więc ludzi na szlaku zrobiło się zdecydowanie więcej niż do tej pory.

Wyruszając z polany, wszedłem ponownie w wysoki las, który po przejściu kilkuset metrów przecina nieporośnięty drzewami Żleb Żandarmerii.

Nazwa żlebu pochodzi od stojącego tu niegdyś posterunku żandarmerii, który już pierwszej zimy został zniesiony przez lawinę.

W sezonie zimowym jest to jeden z najbardziej lawinowych żlebów w polskich Tatrach. W zimie, szczególnie w okresy wolne od pracy, nad Morskie Oko suną tysiące turystów, więc jest to też jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w Tatrach.

Dochodząc już do schroniska, moje uszy uderzył potężny huk… rozmów turystów. Poczułem się jakbym z górskiego szlaku przeniósł się na jakiś bazar.

Wszedłem na chwilę do budynku Nowego Schroniska, a potem zszedłem nad brzeg stawu. Na dole tłumy, jak na plaży nad Bałtykiem i jeden wielki harmider. Uciekłem trochę na lewo, za mostek, pod którym Morskie Oko łączy się z Rybim Potokiem. Tam znalazłem namiastkę spokoju. Usiadłem na kamieniu i odpoczywałem.

Morskie Oko, to największe jezioro w Tatrach. Położone jest na wysokości 1395 m n.p.m. Jezioro jest pozostałością po lodowcu, który dawno temu zalegał na tym terenie. Woda w stawie ma kolor zielonkawy, a jej przezroczystość sięga 11-14 metrów.

Nazwa “Morskie Oko” to tłumaczenie z języka niemieckiego (Meeraugen – tak osadnicy ze Spiszu nazywali jeziora w Tatrach). Wcześniej górale używali nazwy “Biały Staw”, “Rybie Jezioro” lub “Rybi Staw”. Morskie Oko, to jedno z nielicznych tatrzańskich zbiorników, które w sposób naturalny jest zarybione.

Staw jest zasilany kilkoma potokami – dwoma stałymi: Czarnostawskim Potokiem oraz Mnichowym Potokiem, a także kilkoma okresowymi. Z jeziora, jak już wspomniałem, wypływa Rybi Potok, który w początkowym odcinku, rozlewa się na kilka Rybich Stawków: Małe Morskie Oko, Żabie Oko, Małe Żabie Oko.

Rybi Potok Morskie Oko
Rybi Potok

Morskie Oko można obejść dookoła lub też możemy pójść znad stawu w dalszą drogę, np. nad Czarny Staw pod Rysami i dalej na Rysy.

Siedząc nad brzegiem Morskiego Oka, miałem doskonały widok na Mięguszowieckie Szczyty, które są tutaj na wyciągnięcie ręki. Dlatego też nie próżnowałem i robiłem zdjęcia.

Mięguszowieckie Szczyty opis szczytów Morskie Oko
Mięguszowieckie Szczyty: 1. Mięguszowiecki Szczyt Czarny, Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem, 3. Mięguszowiecki Szczyt Pośredni, 4. Mięguszowiecka Przełęcz Wyżnia, 5. Mięguszowiecki Szczyt Wielki, 6. Hińczowa Przełęcz, 7. Cubryna, 8. Mnich

Około 10 metrów od tafli Morskiego Oka, stoi budynek schroniska górskiego PTTK i teraz napiszę kilka słów o nim.

Pierwszy budynek schroniska został wybudowany w 1827 roku. Niestety w 1865 roku, w wyniku pożaru obiekt doszczętnie spłonął. Dziewięć lat później, w 1874 roku, Towarzystwo Tatrzańskie rozpoczęło budowę nowego schroniska. Obiekt otwarto 3 sierpnia 1874 roku, a rok później, 16 września, nazwano je imieniem Stanisława Staszica. Był to niewielki, drewniany budynek, gdzie nocować mogło do 25 osób.

W kolejnych latach, schronisko było modernizowane i rozbudowywane, dzięki czemu podwojono liczbę miejsc noclegowych. W nocy z 1 na 2 października 1898 roku, wybuchł pożar, który strawił budynek. Po pożarze, schronisko przeniesiono do budynku wozowni, dzisiaj nazwanym Starym Schroniskiem, które nadal funkcjonuje, dzięki czemu jest najstarszym tego typu obiektem po polskiej stronie Tatr.

Obecne schronisko, które jest celem tysięcy turystów, wybudowano w 1908 roku i również służy do dnia dzisiejszego. W okresie międzywojennym, obiekt był rozbudowywany i modernizowany. W czasie okupacji, stacjonował tutaj oddział niemieckiej straży granicznej. Po wojnie, do dnia dzisiejszego, schronisko prowadzi rodzina Łapińskich.

Nowe Schronisko dysponuje 36 miejscami noclegowymi, zaś Stare Schronisko, może przyjąć 43 gości.

Tyle suchych faktów. Przyszedł moment, kiedy stwierdziłem, że starczy siedzenia i czas ruszać w dalszą drogę.

Pogoda w górach jest zmienna!

Wyruszając z Palenicy Białczańskiej, w planach miałem, póki co, dojście nad Morskie Oko, gdzie potem chciałem zastanowić się czy wracać, czy iść dalej.

Postanowiłem w końcu iść nad Czarny Staw pod Rysami, a wracając obejść Morskie Oko dookoła.

nowe schronisko morskie oko miedziany opalony wierch
Nowe Schronisko, górujące nad Morskim Okiem, w tle Miedziane i Opalony Wierch, których wierzchołki są zasnute chmurami
Opalony Wierch morskie oko
Opalony Wierch
mnich morskie oko tatry
Pogoda w górach jest bardzo zmienna, a zmiany mogą być dynamiczne. Na zdjęciu charakterystyczny Mnich (środek planu)

Ruszyłem więc w drogę. Nie byłem nawet w połowie, gdy zauważyłem, że pogoda zaczyna się zmieniać, w dodatku szybciej niż do tej pory. Wcześniej, gdy jeszcze siedziałem nad brzegiem Morskiego Oka, widziałem jak co i raz wierzchołki Mięguszowieckich Szczytów znikały wśród chmur. Jednak nie na długo. Teraz, od dłuższego czasu, wierzchołki nie były widoczne, a wiatr odczuwalnie przybrał na sile. Zbierało się na deszcz. Postanowiłem porzucić swoje plany i rozpocząłem powrotną wędrówkę do Palenicy Białczańskiej. Później, okazało się, że była to bardzo dobra decyzja.

morskie oko schronisko opalony wierch
Morskie Oko, schronisko i Opalony Wierch z innej perspektywy

Pokręciłem się jeszcze chwilę nieopodal Nowego Schroniska, ale gdy zaczął kropić deszcz, ruszyłem w drogę powrotną.
Gdy dochodziłem do Włosienicy, rozpadało się na dobre. Postanowiłem przeczekać największe opady pod wiatą pawilonu gastronomicznego. Po dłuższej chwili, deszcz przeszedł w mżawkę, więc mogłem kontynuować swój marsz w dół.

Deszcz nie dał zbyt długo o sobie zapomnieć, opady znowu przybrały na sile. Zmieniłem więc polar na kurtkę przeciwdeszczową, elektronikę zabezpieczyłem przed wilgocią, po czym schowałem ją do plecaka, na niego założyłem pokrowiec. Tak zabezpieczony, mogłem iść dalej. Deszcz padał raz mniejszy, raz większy, w pewnym momencie spadł nawet mały grad.

Zaczęło grzmieć. Odgłosy grzmotów, a potem strzelanie piorunów, potęgowane przez górskie echo, sprawiały wrażenie, jakby chmura burzowa była tuż nade mną.

Asfaltowa nawierzchnia drogi, zmieniła się w mały, rwący potok. Szedłem dziarsko dalej, nie zważając zbytnio na padający deszcz, choć nie mogę tego powiedzieć o ludziach których mijałem. Oczywiście byli tacy, którzy byli, podobnie jak ja, przygotowani na taką ewentualność. Byli, niestety w większości i tacy, którzy w ogóle nie byli przygotowani na deszcz, nie wspominając już o burzy. Cienkie t-shirty, krótkie spodenki i buty w stylu japonek na nogach. Niektórzy z dziećmi w wózkach. Ci bardziej myślący skorzystali z usług zaprzęgów konnych i zjeżdżali w dól.

Mimo że momentami nieźle padało, to gdy mijałem Wodogrzmoty Mickiewicza byłem względnie suchy. Wszystko, może oprócz kurtki, zdało egzamin nieprzemakalności. Szczególnie byłem zadowolony z butów, które oprócz padającego deszczu, musiały wytrzymać jeszcze niedające się ominąć niekiedy, sporych rozmiarów, kałuże.

Kiedy dochodziłem do Waksmundzkiego Potoku, deszcz na moment przestał padać, a wszędzie unosiły się obłoki pary. W pewnym momencie, tuż przy drodze, zauważyłem parę jeleni, które nic nie robiły sobie z aury oraz przechodzących ludzi i spokojnie szukały pożywienia. Miałem już wyciągnąć aparat z plecaka, gdy deszcz znowu o sobie przypomniał. Zadowoliłem się więc zdjęciem z telefonu i ruszyłem dalej.

jelenie jeleń morskie oko
Jelenie
jelenie jeleń morskie oko
Jelenie
krajobraz tatry burza morskie oko
Krajobraz po burzy (połamane drzewa leżały już wcześniej)

Doszedłem w końcu do parkingu. Złapałem pierwszy lepszy bus i wróciłem do Zakopanego, a potem do siebie, do pokoju.

Szkoda, że pogoda pokrzyżowała moje plany, choć i tak uważam ten dzień za udany. Była to ostatnia dłuższa wycieczka, podczas majówkowego pobytu w Tatrach. Co prawda, następnego dnia wybrałem się pochodzić po mieście i byłem nawet na Gubałówce, ale nie robiłem tam nic, co by było warte opisania na blogu. Niżej tylko kilka fotek oraz mapa z opisywanego przejścia nad Morskie Oko.

Wielka Krokiew
Wielka Krokiew
giewont zachód słońca
Giewont w świetle zachodzącego słońca

Chciałbym, w nadchodzącym 2019 roku, wrócić w Tatry, mam już jakieś pierwsze szkice tras, które chciałbym zrealizować, ale jak to wszystko będzie, czas pokaże, bo też w planach mam inne podróże.

Raczej na pewno nie wrócę w Tatry, podczas przyszłorocznej majówki, ani innego długiego weekendu, bowiem chciałbym uniknąć tłumów na szlakach.

Muszę przyznać, że jestem zadowolony z tego wyjazdu. W końcu, będąc w górach, mogłem chodzić po szlakach. Pogoda zbytnio nie krzyżowała mi planów. Załapałem “górskiego bakcyla” i już nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu w góry, choć nie muszą to być koniecznie Tatry.

Niżej obiecana mapa szklaku. Do zobaczenia w kolejnym poście, który ukaże się już w Sylwestra.

Trasa: Palenica Białczańska – Palenica Białczańska | mapa-turystyczna.pl

]]>
https://przemekzwiedza.pl/morskie-oko/feed/ 0
Niedźwiedź brunatny – jak się zachować w przypadku spotkania? https://przemekzwiedza.pl/niedzwiedz-brunatny-jak-sie-zachowac-w-przypadku-spotkania/ https://przemekzwiedza.pl/niedzwiedz-brunatny-jak-sie-zachowac-w-przypadku-spotkania/#respond Mon, 29 Oct 2018 07:00:39 +0000 http://przemekzwiedza.pl/?p=3295 Niedźwiedź brunatny (łac. Ursus artctos) to największy drapieżnik żyjący w Polsce, a trzeci co do wielkości niedźwiedź świata. Kiedyś można było spotkać tego ssaka na terenie całego kraju (bardzo odległe czasy). Dzisiaj na “miśka” możemy natknąć się tylko w Karpatach (Bieszczady, Tatry, Beskid Niski, Beskid Sądecki z Gorcami, Beskid Żywiecki). Szacuje się, że w polskiej części Karpat, żyje ponad 100 osobników ssaka, w samym Tatrach 50-60 sztuk, po polskiej stronie kilkanaście.

[...]

Czytaj więcej from Niedźwiedź brunatny – jak się zachować w przypadku spotkania?

]]>
Niedźwiedź brunatny (łac. Ursus artctos) to największy drapieżnik żyjący w Polsce, a trzeci co do wielkości niedźwiedź świata. Kiedyś można było spotkać tego ssaka na terenie całego kraju (bardzo odległe czasy). Dzisiaj na “miśka” możemy natknąć się tylko w Karpatach (Bieszczady, Tatry, Beskid Niski, Beskid Sądecki z Gorcami, Beskid Żywiecki). Szacuje się, że w polskiej części Karpat, żyje ponad 100 osobników ssaka, w samym Tatrach 50-60 sztuk, po polskiej stronie kilkanaście.

Niedźwiedź brunatny to jedyny przedstawiciel niedźwiedziowatych w naszym kraju. Charakteryzuje się dużym, masywnym ciałem, ciemnobrązową sierścią. Samice są trochę mniejsze od samców. Niedźwiedzie mają znakomity węch i słuch, trochę słabszy wzrok, więc szybciej Was usłyszą i wywęszą niż zobaczą.

Niedźwiedź brunatny
Niedźwiedź brunatny / Fot. Adobe Stock/MEISTERFOTO

Co zrobić, jeśli niedźwiedź stanie na naszej drodze?

Zazwyczaj niedźwiedź nie atakuje ludzi, takie przypadki należą do rzadkości i przeważnie, w takich wypadkach, winę ponosi ofiara, czyli człowiek. W większości przypadków, drapieżnik będzie unikał kontaktu z nami. Ale co zrobić, jak się zachować, jeśli już do takiego kontaktu dojdzie? Niżej wypisałem kilka zasad, w przypadku bliższego lub dalszego spotkania z “miśkiem”.

  1. Przede wszystkim, niedźwiedź to nie przyjazny miś, znany z popularnych bajek dla dzieci, to groźny drapieżnik. Słowa “misiek” używam tylko i wyłącznie jako synonimu słowa “niedźwiedź”. Tak więc nigdy nie lekceważ tego ssaka.
  2. Jeśli natkniesz się na niedźwiedzia w podobnych okolicznościach do moich (przeczytaj ten post -> LINK), nie wpadaj w panikę. Nie próbuj zbliżać się do niego, nie rzucaj się też do ucieczki. Spokojnie odejdź w przeciwnym kierunku, nawet jeśli musiałbyś/musiałabyś nadłożyć kilka kilometrów. Lepsze zakwasy i odciski na stopach, niż rany zadane przez drapieżnika.
  3. Kiedy spotkasz młode niedźwiadki, zachowaj szczególną czujność. W większości przypadków, gdzieś niedaleko przebywa ich matka. Gdy wyczuje zagrożenie dla swoich dzieci, może zrobić się bardzo niebezpiecznie. Najlepiej zastosuj się do rad z punktu wyżej, czyli spokojnie odejdź.
  4. Kiedy dojdzie już do spotkania “pierwszego stopnia”, nie patrz niedźwiedziowi w oczy, bowiem może odebrać to jako zachowanie agresywne. Patrz w bok, niedźwiedź odbiera to, jako oznakę podporządkowania i uległości.
    Nie uciekaj. Niedźwiedź rozpędza się do 50-60 km/h, więc masz nikłe szanse na ucieczkę.
    Nie próbuj wejść na drzewo. Ssaki te doskonale wspinają się po drzewach, do mniej więcej połowy ich wysokości, więc jeśli masz czas na wejście na wysokość co najmniej 9 metrów, możesz spróbować.
    Jeśli jesteś w pobliżu rzeki bądź jeziora – nie próbuj uciekać płynąć. Niedźwiedź pływa lepiej i szybciej od człowieka.
    Zacznij mówić, spokojnie, ale stanowczo i pewnie. To pozwoli ustalić drapieżnikowi, że jesteś człowiekiem. Jak już wspominałem niedźwiedzie unikają zazwyczaj kontaktu z ludźmi, więc są szanse, że ssak ucieknie.
  5. Niedźwiedź często pozoruje atak. Zaczyna szarżować, by po chwili nagle się zatrzymać. W ten sposób będzie chciał przekazać Ci wiadomość, że jesteś “pernona non grata”. Ostrzeżenie potraktuj poważnie i powoli wycofaj się.
  6. Jeśli dojdzie do najgorszego, czyli do prawdziwego ataku, ostatnią deską ratunku jest rzucenie się na ziemię i udawanie martwego. Najlepiej położyć się na brzuchu lub w pozycji embrionalnej. Staraj się osłonić miękkie tkanki ciała, czyli przede wszystkim okolice brzucha i genitalia. Jeśli masz plecak, nie zdejmuj go, pomoże ochronić plecy. Nie podnoś się z ziemi, dopóki nie upewnisz się, że niedźwiedź odszedł.
Niedźwiedź brunatny
Niedźwiedź brunatny / fot. AdobeStock/Xaver Klaussner

Co zrobić, żeby nie doszło do spotkania?

Niżej kilka zasad, porad, jak zminimalizować spotkanie z niedźwiedziem podczas górskich wędrówek.

  1. Nigdy nie zostawiaj na szlaku resztek jedzenia ani opakowań po nim. Jak pisałem wyżej, niedźwiedź ma świetny węch. Tak samo, nie zostawiaj żywności w samochodzie.
  2. Na szlak zabieraj tylko takie pokarmy, które są szczelnie zapakowane, a ich zapach nie będzie “wychodzić” poza opakowanie.
  3. Nie przebywaj samotnie na szlaku po zmroku. Jeśli jesteście w grupie, głośno rozmawiajcie, aby zamanifestować swoją obecność. Niedźwiedź nie będzie zaskoczony Waszą obecnością i zapewne będzie unikał spotkania.
  4. Przyjmij do wiadomości, że jesteś tylko chwilowo na terenie, gdzie niedźwiedź stale żyje. Zachowuj ciszę i poruszaj się tylko po wyznaczonych szlakach.

Jeśli weźmiecie sobie do serca powyższe rady, to z dużym prawdopodobieństwem, nie spotkacie niedźwiedzia na swojej drodze lub nie zostanie zupełnie zauważeni (tak, jak ja), lub będzie wiedzieć jak się zachować na taki wypadek.

]]>
https://przemekzwiedza.pl/niedzwiedz-brunatny-jak-sie-zachowac-w-przypadku-spotkania/feed/ 0